Kategoria: Komunikaty Biura Prezydenta
Sądeckie szlaki Papieża
"Ta ziemia od lat była mi bardzo bliska..."
Karol Wojtyła w latach 1950-78 odwiedził wiele zakątków Sądecczyzny, przeszedł pieszo ważniejsze szlaki turystyczne Beskidach. Szczególnie upodobał sobie narciarskie stoki wokół Przehyby. Na tutejszych polanach powstawały teksty homilii.
W połowie lat pięćdziesiątych ksiądz Wojtyła bierze udział w Międzynarodowym Spływie Kajakowym na Dunajcu. Na etapie w Sromowcach Niżnych na ostrych kamieniach przedziurawił lichy raczej kajak. Dopłynął do mety, ale łódka zatonęła w Szczawnicy. Nie zmókł tylko brewiarz.
Starsi sądeczanie pamiętają pobyty metropolity podczas innych uroczystości kościelnych m.in. w Starym Sączu (1966), Tropiu, Limanowej, Siekierczynie, Tylmanowej.
W Zawadzie
Z udziałem Karola Wojtyły odbyła się koronacja obrazu Matki Boskiej Pocieszenia z kościoła jezuitów pw. Św. Ducha w Nowym Sączu. Obraz został koronowany 11 sierpnia 1963 przez Prymasa Tysiąclecia Stefana Wyszyńskiego w asyście biskupów Karola Wojtyły i Jerzego Ablewicza oraz 14 innych biskupów. Ówczesne władze nie zgodziły się na koronację na sądeckim rynku i uroczystości odbyły się w pobliskiej Zawadzie.
W trwających od 2 do 11 sierpnia uroczystościach udział wzięło 700 księży i ponad 300 tys. wiernych. Oprawę wokalną zapewnił 80-osobowy chór przygotowany przez Antoniego Paszyńskiego i ks. Józefa Łasia, który specjalnie skomponował hymn na tę okazję. Świadkowie tego wydarzenia wspominają o głębokiej zadumie i wzruszeniu zgromadzonych tłumów.
Hierarchów Kościoła powitali przedstawiciele społeczności miasta: dr praw Adam Kozaczka (znany sądecki adwokat, autor książki o gehennie obozowej podczas okupacji hitlerowskiej pt. "Cień antropoida", zmarły w 1989 r.) w imieniu rodziców oraz Barbara Habelanka i Krzysztof Pawłowski (obecny rektor Wyższej Szkoły Biznesu) w imieniu młodzieży. Wszystkich zebranych powitał ks. prowincjał o. Adam Kuśnierz z Krakowa. Obrzęd koronacji rozpoczęło odczytanie bulli koronacyjnej Jana XXIII. Kazanie wygłosił prymas Stefan Wyszyński.
Na Przehybie
W latach sześćdziesiątych schronisko na Przehybie było ulubionym miejscem zimowego wypoczynku Karola Wojtyły. Ostatni wpis w księdze pamiątkowej datowany na 2-10 lutego 1971 ma następującą treść: "
Groziło, że po 10 latach systematycznych, cudnych, zimowych pobytów na Przehybie zmienimy miejsce. Teraz po powrocie p. Mariana Patyka mamy perspektywę następnych 10 lat i wmurowania następnej tablicy. Prawdziwy gospodarz decyduje o prawdziwym uroku schroniska".
U "Małgorzaty"
Kilka miesięcy później, w niedzielę, 6 sierpnia 1971 roku, metropolita krakowski przewodniczył wspólnie z biskupem Jerzym Ablewiczem uroczystości przeniesienia obrazu Przemienienia Pańskiego do głównego ołtarza w nowosądeckim kościele pw. św. Małgorzaty, który - już jako papież - wyniósł później do godności bazyliki.
Ówczesnym proboszczem (pełnił tę funkcję od 1949 r.) nowosądeckiej fary był ks. infułat dr Władysław Lesiak, odnowiciel kościoła farnego, obrońca praw Kościoła, były wikariusz w Piwnicznej, zmarły 9 czerwca 1977 r. w wieku 69 lat.
Z relacji ks. Andrzeja Muchy, obecnego proboszcza parafii Św. Andrzeja Boboli w Gorlicach, wówczas pracującego Nowym Sączu (na plebanii w jego mieszkaniu przez kilka tygodni przechowywany był obraz po konserwacji dokonanej przez profesora Furdynę):
- Jak się później dowiedziałem z wiarygodnych ust (ks. biskupa Jerzego Ablewicza), do południa obaj hierarchowie, byli na koronacji innego cudownego obraz na Śląsku. Stamtąd wracali jednym samochodem, by zdążyć do Nowego Sącza. Swoim zwyczajem, ks. biskup Ablewicz, który był proszony jako główny celebrans, jeszcze w drodze przeglądał przygotowane uprzednio notatki. Natomiast ks. kardynał zbierał dopiero myśli do kazania, które miał wygłosić w czasie sądeckiej uroczystości. Widząc notatki ks. biskupa Ablewicza stwierdził: "Ty, Jurek, już po raz trzeci widzę, zaglądasz do notatek, a ja jeszcze nie wiem, co mam powiedzieć". Na pewno kardynał miał mniej czasu, by swoje kazanie napisać w całości. Znając jednak głębię przemówień Ojca Św. możemy słusznie przyjąć, że słuchacze nie zauważyli, iż to kazanie było przygotowane w drodze z jednej uroczystości na drugą...
W Starym Sączu
Wreszcie to najbardziej pamiętne spotkanie: w niezapomnianą środę, 16 czerwca 1999 na starosądeckich Błoniach. Kanonizacja księżnej Kingi, "powtórka z geografii", powitalne słowa gospodarza diecezji biskupa Wiktora Skworca: "Oto jest dzień, który dał nam Pan". Dzień historyczny, który być może nie będzie miał równego sobie ...
Niemal każdy sądeczanin rozpamiętuje do dziś starosądeckie spotkanie z Ojcem Świętym, zarówno w wymiarze duchowym i fizycznym, przeżyć religijnych i trudu pielgrzymkowego. To spotkanie wyżłobiło w każdym z nas niezatarty ślad. Na zawsze. Świadkami kanonizacji było ok. pół miliona pielgrzymów, którzy na placu celebry zajęli 124 przygotowane sektory wytyczone w kształcie stuhektarowego wachlarza.
To było największe zgromadzenie ludzi w historii Sądecczyzny, która papież uhonorował następującymi słowami: "Ta ziemia od lat była mi bardzo bliska ..."
Szczęśliwy był wtedy papież, szczęśliwa Sądecczyzna
A jeszcze ok. 10 godzin przed mszą kanonizacyjną do Starego Sącza nadeszły poważne sygnały, że niedyspozycja Ojca Świętego może uniemożliwić mu przyjazd do Starego Sącza. Ówczesny dyrektor Radia Plus ks. Ryszard Piasecki zastanawiał się głośno czy papież kanonizuje Kingę "zaocznie" - poprzez legata czy też drogą radiowo-telewizyjną. Ktoś wspomniał o fatum (rozbiory, kasata zakonu, wojny i teraz choroba papieża) uniemożliwiającym kanonizację Kingi od trzech wieków, ale szybko zawstydzony zamilkł.
Noc przeszła zatem pod znakiem czuwania i wielkiej niewiadomej, modlitwy i skupienia, a smutek sąsiadował z zadumą i niepokojem. Ludzie wpatrywali się w oświetlony ołtarz, tonący w kwiatowej dekoracji. O oczekiwaniu i nadziei, ale zarazem w wielkiej niepewności, mówił podczas nocnego nabożeństwa czerwcowego w kościele Św. Elżbiety proboszcz starosądecki Alfred Kurek.
-
Modliliśmy się cały noc, aby Pan Bóg przywrócił siły Ojcu Świętemu i pozwolił mu, razem z nami, ujrzeć Stary Sącz, uklęknąć przy grobie Kingi i pobyć trochę z nami - mówili przybywający do sektorów placu celebry ludzie.
W tych dramatycznych, jakby nie było, okolicznościach, radość i entuzjazm setek tysięcy ludzi, gdy z papamobile wyłoniła się znajoma postać w bieli.
Ojciec Święty przełamał chorobę i przybył osobiście kanonizować księżną Kingę, fundatorkę miejscowego klasztoru Klarysek. Szczęśliwy - co widzieliśmy wyraźnie na jego twarzy - był papież, szczęśliwa Sądecczyzna, która klęcząc całą noc na kolanach wymodliła i poprawę pogody (czy to nie cud: deszcz przestał padać w momencie wjazdu papamobile na plac celebry!), i lepsze samopoczucie dostojnego gościa. Brak Jana Pawła II na wtorkowej mszy na krakowskich Błoniach uświadomił wszystkim, jak wielką ofiarą cierpienia okupiona była ówczesna pielgrzymka papieża-rodaka po ojczystym kraju.
Za murami klasztoru
Większość ludzi mogła po raz pierwszy zobaczyć z bliska siostry klaryski, które od wieków - z uwagi na surową regułę klasztorną - nie opuszczają miejsca swojego zamieszkania, kontemplacji i pracy.
Klaryskom, jak i całej rzeszy pielgrzymów, zaparło dech: doczekały się przecież wydarzenia, o którym nie marzyły, ani one, ani lud sądeckiej ziemi: oto tu, w Starym Sączu, gdzie Kinga żyła i działała, odbyła się jej kanonizacja, a dokonał jej papież - Polak.
Co robił papież po mszy? Jedyne zdjęcia z wnętrz klasztoru ujrzały światło dzienne w publikacji albumowej papieskiego fotografa Arturo Marii. Wiadomo, że papież rozmawiał z klaryskami. Według biskupa Skworca, spotkanie miało bardzo miły, niezapomniany klimat. Dla sióstr klarysek - wielkie święto.
Po mszy, w drodze z placu celebry do klasztoru papież przejechał przez Bramę Seklerską (dar narodu węgierskiego - symbol gościnności i bezpieczeństwa). Następnie zwiedził klasztor, rozmawiał z zakonnicami, zjadł obiad w klasztorze i chwilę odpoczywał. Posiłek przygotowały siostry, a fotele, na których zasiadł dostojny gość wraz z kardynałami i innymi osobami towarzyszącymi wykonał rzemieślnik z Tymbarku, mistrz stolarski Mieczysław Kordeczka wraz z tapicerem Janem Rysiem oraz uczniami z miejscowej szkoły zawodowej. Meble (tron, klęcznik, stojaki pod księgi mszalne i kredensy na szaty liturgiczne) dla ołtarza i papieskiej zakrystii obstalowali fachowcy z sądeckiej spółdzielni "Przełom" i firmy "Iker".
Po obiedzie papież krótko odpoczywał, ale nie był to taki odpoczynek jak planowano. O godz. 15.40 poszedł do kaplicy sióstr, gdzie są relikwie Św. Kingi, tam pomodlił się, ucałował relikwie (jest takie zdjęcie!), pobłogosławił i jeszcze trochę rozmawiał z klaryskami. Każda z nich mogła ucałować pierścień Piotrowy.
Po trzech godzinach pobytu w klasztorze Ojciec Święty ponownie przejechał "drogą papieską" pomiędzy sektorami i po godz. 16 odleciał do Wadowic. Pielgrzymi zgotowali mu gorące pożegnanie. Setki tysiące gardeł skandowało: "Zostań z nami, zostań z nami".
*
Najbardziej zapamiętanym momentem, pewnie nie tylko dla mnie, była papieska "powtórka z geografii". Papież odmłodniał! Oto zadziałała niczym cudowne lekarstwo siła wspomnień z turystycznych wędrówek i kajakowych spływów, oto siła klimatu Sądecczyzny, nastroju wielesetysięcznego tłumu, radosnego ducha po przełamaniu chwilowej choroby. Dziennikarze włoscy mówili wtedy na gorąco w Starym Sączu o jakimś heroicznym zwycięstwie "papy" Giovanni Paolo Secondo nad indywidualnym cierpieniem, o przekroczeniu przez tego schorowanego i niemłodego już człowieka wszelkich barier. Przecież tempo tej pielgrzymki było opętańcze, a z dnia na dzień w coraz bardziej widoczny sposób peregrynacja po Polsce stawała się wielką ofiarą składaną przez papieża. I oto ta ofiara zamiast osłabić, wzmocniła, po jednodniowej niedyspozycji w Krakowie, znów zatriumfowała na Sądecczyźnie.
W podzięce połączone chóry i zespoły zaśpiewały szczęśliwemu papieżowi: "
Niech bez długie lata przy Tobie łostanie, ta sądecka śpiywka hań na Watykanie ...".
Jerzy Leśniak
Rzecznik Prasowy UM
Autor: -
Dodano: 2005-04-03 00:00:00
Zobacz też najnowsze aktualności
lub