Kategoria: Komunikaty Biura Prezydenta
Nowy Sącz, rodzinne miasto, odwiedził Markus Lustig, prezes Ziomkostwa Nowosądeczan w Izraelu, jeden z niewielu już żyjących z „listy Schindlera”. Jest taka pamiętna, ostatnia scena w głośnym, oskarowym filmie Stevena Spielberga: Markus wraz z żoną idą w nielicznym już pochodzie ocalałych i składają kwiaty na jerozolimskim grobie niemieckiego wybawiciela. Teraz w Nowym Sączu po raz kolejny powraca w lata swej młodości. Mimo sędziwego wieku tryska energią i żywotnością.
Gościa z Izraela, urodzonego w 1925 r. przy ul. Pijarskiej w Nowym Sączu, przyjął wiceprezydent Jerzy Gwiżdż. Była okazja do odświeżenia wieloletnich już kontaktów, rozmowy o sądeczanach i ich potomkach żyjących w Izraelu. Markus Lustig wyraził uznania do współczesnego wyglądu miasta.
- Przyjeżdżam tu niemal co rok i dostrzegam pozytywne zmiany. Zwiedziłem prawie pół świata, i Nowy Sącz uważam za najpiękniejszy na świecie.
Wiceprezydent Jerzy Gwiżdż wyraził uznanie dla wieloletniej działalności Markusa Lustiga na rzecz promocji Nowego Sącza, kultywowania tradycji i pamięci o żydowskich sądeczanach.
![]() |
***
Tuz po przyjeździe do Nowego Sącza Markus Lustig wraz z żoną Rebeką odmówił krótki kadisz i zapalił znicze na cmentarzu żydowskim przy ul. Rybackiej:
- Jeden dla ojca, drugi, dla mamy, pozostałe dla młodszego brata i siostry. Wszyscy zginęli w jednym dniu, zastrzeleni późnym wieczorem we własnych łóżkach przez siepaczy Hamanna 29 kwietnia 1942 roku. Ja ocalałem, bo spałem przykryty kocem w łóżku tam, gdzie zwykle znajdują się nogi. Po krwawej jatce gestapowcy na odchodnym powiedzieli „dobranoc”...
Markus zaglądał w znajome kąty w rejonie ulic Romanowskiego i Pijarskiej, gdzie spędził młode lata i obserwował wielką powódź w 1934 roku.
– Popatrz, skarbie, tu łowiłem ryby, a zimą ślizgałem się na łyżwach... – mówi do żony.
– Gdy naszym wnukom czy dzieciom Judycie i Moszemu opowiadam o Polsce, to kreślę piękne sądeckie krajobrazy, postacie dobrych sąsiadów. I mówię na głos: Szalom Nowy Sącz, szalom Sądeczanie!
Wieczorami Markus uczestniczy w Święcie Dzieci Gór, chłonąc klimat miasta.
– Ja bez Sącza nie mogę żyć! – mówi Markus, wyraźnie oddzielając we wspomnieniach obrazki z lat młodości od czasu holocaustu. Mimo okropieństw, jakie zaznał podczas wojny, jakieś tajemne, niezbadane moce dały mu wiarę w życie, pogodę ducha.
Autor: -
Dodano: 2012-07-24 10:10:15