Kategoria: Komunikaty Biura Prezydenta
Ciocia Nusia – tak nazywają ją najbliżsi. Dobra, uśmiechnięta, dusza towarzystwa - pani Franciszka Kwiatkowska obecnie mieszkająca w DPS obchodziła dzisiaj swoje setne urodziny. 4 październik to również dzień jej imienin. Uroczystość rozpoczęła msza św. odprawiona w kaplicy Domu Pomocy Społecznej przez księdza Jana Drożdża. Później były życzenia od najbliższych, dyrekcji i pracowników DPS, przyjaciół, wychowanków i obecnej dyrekcji ze szkoły w Chabówce, gdzie jubilatka pracowała, od przedstawicieli Związku Nauczycielstwa Polskiego, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Życzenia dalszych spokojnych, dobrych dni, przeżytych w zdrowiu, uśmiechu i serdeczności od wszystkich przekazała w imieniu władz miasta wiceprezydent Bożena Jawor. „Usłyszałam przed chwilą jak pani Franciszka powiedziała do młodych osób „o Polskę dbajcie”. Nasuwają mi się słowa Asnyka „ale nie depczcie przeszłości ołtarzy choć macie sami doskonalsze wznieść”- pani Franciszka przez całe życie wznosiła doskonały ołtarz i przekazała pokoleniom, to co najpiękniejsze”- mówiła wiceprezydent Bożena Jawor. Pani prezydent podziękowała dyrekcji i personelowi za tak wspaniałą opiekę, której na co dzień doświadczają mieszkańcy domu.
Następnie był toast, tort a goście zaśpiewali jubilatce „Dwieście lat”.
![]() | ![]() | ![]() | ![]() | ![]() |
![]() | ![]() | ![]() | ![]() | ![]() |
![]() | ![]() | ![]() | ![]() | ![]() |
![]() | ![]() | ![]() | ![]() | ![]() |
![]() | ![]() | ![]() | ![]() | ![]() |
Pani Franciszka dziękowała za życzenia, wszystkim życzyła zdrowia i żartowała, że do jej wieku nie wielu dożyje. Cały czas była uśmiechnięta i pogodna chociaż jej życie nie było łatwe. „Los nie szczędził nieszczęść. Przez pierwsze lata wszystko w rodzinie układało się jak najlepiej – opowiadał historie życia jubilatki, siostrzeniec Janusz Korpak. Mieszkała w zasobnej rodzinie, ojciec miał zakład stolarski. Wszystko załamało się po śmierci ojca. Rodzina sprzedała warsztat, a pieniądze przeznaczyła na kształcenie dzieci. Stąd pani Franciszka znalazła się w szkole nauczycielskiej. Zatrudnienie znalazła w Krzemieńcu na Wołyniu. Tam poznała swojego męża. Wybuchła wielka miłość. W styczniu 1939 roku wyszła za mąż. W lipcu tego samego roku mąż został powołany na ćwiczenia, a w sierpniu zaciągnięty do wojska. Później pani Franciszka otrzymała wiadomość, że razem z innymi polskimi oficerami został on zabrany do obozu w Starobielsku. W styczniu urodziła syna i jeszcze zdążyła wysłać mężowi jego zdjęcie. Listy od ukochanego otrzymywała do marca 1940 roku. Wiele lat żyła nadzieją, że szczęście wróci, że znowu będą rodziną. Nieszczęścia chodzą w parze - mówił Janusz Korpak. W 1946 roku zginął również syn Janusz. Nie załamała się i to świadczy o jej sile ducha. Z pasją zaczęła realizować się jako pedagog. Była stanowcza, czasem nie pobłażliwa dla uczniów, ale zawsze działała na ich korzyść. Później, już na emeryturze wróciła do Nowego Sącza, ponieważ tutaj mieszkała jej siostra Bronisława Korpak i jej brat Henryk Stamirski .Uwielbiała śpiewać, grać na fortepianie, była duszą spotkań. Dziesięć lat temu zdecydowała, że zamieszka w Domu Pomocy przy Emilii Plater i do dzisiaj jest to jej dom.
Autor: -
Dodano: 2012-10-04 15:09:35