Kategoria: Media informują
Kołdunowe ucztowanie
Wiadomość tygodnia: w restauracji Kupieckiej na Rynku w Nowy Sączu dają prawdziwe kołduny i świetną baraninę, zaś niedaleka Ratuszowa to królestwo oryginalnie przyrządzanych pierogów.
Każdy ma swoje słabości, do moich bez wątpienia należy skłonność do kołdunów. Mało co wzrusza mnie tak, jak dymiąca micha zanurzonych w rosole pierożków, nafaszerowanych odpowiednio przyprawionym mięsem, przynajmniej częściowo baranim. Rekordu życiowego już nie pobiję, bo strasznie wyśrubowany (138 sztuk za jednym posiedzeniem!), a i lata już nie te, ale okazji na parę tuzinów dobrych kołdunów nie przepuszczę. W knajpianych jadłospisach pojawiają się często, ale bardzo rzadko są dobre. Zazwyczaj w ogóle nie zasługują na swoje miano, ot, zalane cienkim bulionem albo barszczem zwyczajne pierogi z mięsem. Kołduny przed wrzuceniem do wrzątku nadziewa się mięsem surowym, przez co też nie dają się zwyczajnie mrozić, bo farsz wysycha. Ale niektórzy nowocześni restauratorzy mają urządzenia do tzw. głębokiego mrożenia i tę próbę kołduny znoszą spokojnie.
Kiedy zaproszono mnie do Nowego Sącza na publiczną dyskusję o kulinarnych aspektach literatury, ucieszyłem się, że będę miał okazję sprawdzić, czy w Kupieckiej na Rynku nadal podają moją ulubioną potrawę z takim powodzeniem (kilka lat temu, w ramach Galicyjskiej Akademii Smaku, nominowaliśmy Kupiecką do Złotej Kawki, przyznawanej najlepszej restauracji w regionie).
Razem z Maćkiem Prusem, poetą i prozaikiem w jednej osobie, przyjechaliśmy wcześniej i zanurzyliśmy się w restauracyjnej piwnicy. Kołduny byty rzeczywiście przednie! A oprócz tego wrąbaliśmy też gulasz barani z powalająco pysznymi kudłatymi kluskami. Już same te kluski to byłoby wydarzenie! W środku miały: małą grzankę. Było jasne, że po spotkaniu dyskusyjnym wrócimy-: po więcej, jak i że zakropimy co nieco, bo prze cięż zmrożoną wódkę zalecają do kołdunów nawet najbardziej radykalni dietetycy. Jakoż i wróciliśmy.
Kusiła w karcie zupa z borowików z przecierakami (rodzaj klusek), kusiła polewka kminkowa z grzankami czosnkowo-serowymi, można było rzucić się na pieczeń z dzika w sosie jarzynowo-winnym z gruszką i brusznicami (czy jak kto woli, borówkami) albo na polędwicę z sarny po mediolańsku, chciałoby się spróbować gotowanego błękitnego pstrąga w kremie chrzanowym, sprawdzić, co się kryje pod nazwą zapiekanka z polędwicy i przecieraków. Ale cóż - jak kołduny, to tylko kołduny. I rosół. Jedyne uzupełnienie kolacyjnego menu stanowiło kilka jędrnych marynowanych (na miejscu) rydzów. Na-pchaliśmy się po uszy, było bosko.
Polecam więc Kupiecką, ale polecam też przy okazji Ratuszową, także w Rynku, w ratuszu, ma się rozumieć. Obie knajpy mają tego samego właściciela - Ratuszowa jest przeznaczona dla gości mniej zasobnych (choć nie powiedziałbym, że Kupiecka jest specjalnie droga, zwłaszcza że porcje bardzo solidne). Ratuszowa to dom pierogów. Kołdunów tam nie ma, za to naliczyłem aż 19 różnych innych rodzajów pierogów (a poza tym w karcie mnóstwo innych fajnych i taniutkich propozycji). Byłem opchany kołdunami, ale nie mogłem się oprzeć, żeby nie spróbować pierogów z ogóreczkiem, pokrzywami i parmezanem. No, pycha! A są też pierogi uzbeckie z baraniną, pierogi z soczewicą i boczkiem, z kaszanką i kapustą, ze śliwkami suszonymi, pieczone z kapustą i kminkiem. W Sączu można więc pojeść jak się patrzy.
PIOTR BIKONT Autor:
Źródło: Newsweek
Dodano: 2006-05-23 00:00:00
Zobacz też najnowsze aktualności
lub