Kontakt: Rynek 1, 33-300 Nowy Sącz, tel. +48 18 443 53 08, +48 18 44 86 500

Sobota, 04 października 2025 r.    Imieniny obchodzą: Rozalia, Franciszek, Konrad

Kategoria: Media informują

Rozmowa z prezydentem Nowego Sącza
Józefem Antonim Wiktorem
na półmetku kadencji
- Daję sobie cztery z plusem

- Czy trudno być prezydentem?
- Nie jest to sprawa łatwa. Wydaje mi się, że moje doświadczenie, które zdobyłem pracując w administracji rządowej od 1975 roku, jak również w banku, przydaje mi się i procentuje. Byłem również radnym Rady Miasta przez jedną kadencję, przez cztery lata, przewodniczącym Komisji Rewizyjnej. To pozwala prawidłowo sterować takim organizmem jakim jest miasto.

- Po raz pierwszy rządzi prezydent wybrany w bezpośrednich wyborach z rozległymi kompetencjami oraz Rada Miasta, która ma jedynie moc uchwałodawczą. Jak sprawdza się ta nowa formuła?
- W poprzedniej kadencji, realizując uchwały rady, decyzje podejmował siedmioosobowy zarząd. Dziś za decyzje odpowiadam sam. Prezydent wybrany bezpośrednio jest organem co najmniej partnerskim dla Rady. To powoduje nową sytuację. Przedtem prezydent wybrany przez większość radnych miał tę większość za sobą. Była łatwiejsza sytuacja współdziałania z radą. Teraz na sesjach mamy wielogodzinne interpelacje, które miastu nie służą.

- Arytmetyka jest okrutna – mówił Pan po wyborach. Prezydent wybrany z listy SLD-UP a rada w większości prawicowa i centroprawicowa. Ten układ zaciążył bardzo na pierwszej połowie kadencji ...
- To ciążenie ma różny wymiar. W kwestiach zasadniczych dla miasta, takich jak uchwalenie strategii czy budżet, w sprawach ważnych dla gospodarki i infrastruktury, zacierają się różnice. Natomiast ma to swoje odbicie w interpelacjach.

- Ale interpelacje i zapytania radnych to żelazny punkt sesji, miejsce na przekazanie spraw, z którymi do radnych przychodzą mieszkańcy:
- Ale czy tak powinno być? Skoro rada powinna podejmować uchwały, to czy najważniejszym punktem muszą być pytania i interpelacje? Proszę spojrzeć na inne Rady. Być może obecność mediów powoduje chęć wykazania się przez radnych. Ja na skutek interwencji mogę ustawić latarnię, załatać dziurę w drodze. Ale nie zrobię ulicy za 600 tys. zł, jeśli to zadanie nie będzie umieszczone w planie. Takie interpelowanie niewiele da. Siedemdziesiąt procent interpelacji mogłoby być załatwionych przez telefon. Gdyby radni do mnie zadzwonili. Od początku kadencji prowadzę zeszyt, wpisuję każdą. Podchodzę do tego bardzo poważnie.

- W ulotce wyborczej pisał Pan, że niepokoi Pana brak więzi między mieszkańcami a władzą (poprzednią- red.). Teraz ta więź jest?
- Przyjmuję co poniedziałek mnóstwo ludzi. Mam zeszyt, w którym jest odnotowane, kiedy z kim rozmawiałem, jak mu pomóc itd. Uczestniczę w spotkaniach organizowanych przez zarządy osiedli. Chodzę po mieście, szereg spraw sam sprawdzam. Jestem osobą dostępną. Nie tak dawno był tutaj burmistrz włoskiej Isernii. Wyszliśmy z ratusza. Zostałem zagadnięty przez kilka osób. Gość zaczął się śmiać: "mnie trzydziestu zaczepiłoby w tym czasie". Być może on jest atrakcją, bo rzadko się pojawia. Ja chodzę często po ulicach, biorę udział w spotkaniach. Gdziekolwiek się pojawię, mają do mnie jakieś sprawy. Nikomu nie odmawiam. Tak się staram postępować i wydaje mi się, że ta więź z mieszkańcami jednak jest.

- Chciał Pan zmienić styl sprawowania władzy. Jaki jest ten pański styl?
- Styl, to kwestia kierowania urzędem, to współdziałanie z wszystkimi jednostkami i służbami na terenie miasta. Wprowadziłem nowy regulamin organizacyjny. Staram się mieć dobry kontakt z pracownikami urzędu. Mam zaufanie do ludzi, którymi się otaczam.

- Czy ma Pańskie zaufanie również rzecznik prasowy, którego oświadczenia i polemiki w internecie zdaniem radnych nie służą miastu. Rzecznik pozwala sobie na miejskiej stronie www na prywatne opinie. Napisał oświadczenie zatytułowane "kłamstwa radnych", w którym ustosunkowuje się do wypowiedzi radnych LPR oskarżających prezydenta o kłamstwo. Czy ma na to pańskie przyzwolenie?
- Rzecznik, jeśli chodzi o dotychczasową współpracę nie może być przeze mnie negatywnie oceniany. Natomiast, co by nie powiedzieć, zachowanie panów radnych wobec niego nie było do końca uczciwe. Uznali, że kłamałem mówiąc, iż nie wiedziałem w czasie wrześniowej sesji o tym, że wniosek dotyczący rewitalizacji starówki został odrzucony. Faks przyszedł po sesji. Kiedy mówiłem na sesji o tym, że wniosek jest na dobrej drodze, jeszcze nie wiedziałem o decyzjach i zarzucono mi kłamstwo. Nie wiem na jakiej podstawie. Jeśli ktoś publicznie posądził mnie o kłamstwo, to był powód, żeby się jakoś do tego odnieść. Nie miałem możliwości wglądu w tekst, który się ukazał w internecie. Ale uważam, że, aczkolwiek mocny, nie był niesprawiedliwy. Jeżeli ktoś chwyta za miecz, to trudno oczekiwać, że będę miał złożone ręce do modlitwy. To była pierwsza kontrowersyjna sytuacja jeżeli chodzi o rzecznika prasowego, i nie chciałbym, żeby ona przekreślała nasze współdziałanie. Nie wymaga, żebym od razu go zwalniał. Naruszono jego dobra osobiste i jako człowiek, miał prawo się bronić.

- Tylko, czy koniecznie na stronie internetowej miasta?
- Radni swoje bezpodstawne oskarżenia postawili publicznie, podczas sesji transmitowanej przez telewizję kablową. Rzecznik nie ma możliwości występowania na sesji, skorzystał więc z publicznego nośnika informacji, jakim jest internet.

- W sprawie kanalizacji Zawady, wiedział Pan w kilkanaście minut po podjęciu decyzji przez Regionalny Komitet Sterujący w Krakowie, że wniosek przeszedł. Jak to możliwe, że dziewięć dni po tym, jak program rewitalizacji starówki został odrzucony, nic Pan nie wiedział?
- To zupełnie inna sytuacja. Posiedzenia ekspertów są tajne. Nikt nie wie, kto jest członkiem tego gremium, ani jaka zapada decyzja. To poufne, eksperckie ocenienie wniosku. Oficjalny komunikat przyszedł 16 września. W przypadku RKS znany jest skład 40-osobowej komisji. Posiedzenia nie są tajne. Dlatego od razu miałem informację, że Komitet cofnął zastrzeżenie do naszego wniosku.

- Czemu Pan nie podzielił się wiedzą o odrzuceniu sądeckiego wniosku z Radą?
- Kto chciał to wiedział.

- Radni mieli podstawy, żeby czuć się wprowadzeni w błąd. W dniu 16 września mówił pan, że wniosek jest na dobrej drodze do realizacji. Tymczasem okazuje się, że parę dni wcześniej został odrzucony. Nic dziwnego, że mieli pretensje. Być może merytorycznie powodu do dyskusji nie było. Ale przegrał Pan politycznie.
- Być może.

- Nie ma Pan odpowiedniego zaplecza politycznego w Krakowie, odpowiednich układów. Przydałby się ktoś taki, kto uprzedzi, powiadomi o decyzjach wcześniej niż faksy, które pan wyciąga jako dowody.
- Nic nie poradzę na polityczny układ w Krakowie.

- Nadal nie jest Pan członkiem żadnej partii?
- Nie jestem i obiecuję, że się nie zapiszę.

- Z ruchów kadrowych wynika, jakby chciał się Pan wypłacić lewicy za wyborcze poparcie. Osoby, które zajęły miejsce ludzi Czerwińskiego, Pana poprzednika na stanowisku prezydenta, są członkami SLD. Wymieńmy: Paweł Badura, sekretarz Rady powiatowej SLD to nowy prezes Spółki NORS, Paweł Sus szef inkubatora przedsiębiorczości, Czesław Baraniecki, dyrektor SOIK-u.
- Oprócz tych trzech osób, zmian kadrowych było o wiele więcej i takich zarzutów stawiać w stosunku do pozostałych nie można. Szef MPEC-u Jerzy Gwiżdż to był opozycyjny radny, prawicowy. Czy choćby pierwsza powołana wiceprezydent, Zofia Pieczkowska, też jest prawicowa. Obecny sekretarz miasta startował kiedyś w wyborach samorządowych z listy Andrzeja Czerwińskiego.

Zofia Pieczkowska poparła Pana w drugiej turze wyborów. Więc to również rewanż ...
- Dla mnie naprawdę są ważne kompetencje, doświadczenie i zaufanie. Muszę wiedzieć co człowiek umie i czy mogę mu zaufać ...

- Ci młodzi ludzie są jednak członkami SLD. Czy ich nominacje nie były rewanżem?
- Ja uważam, że powinienem szukać kadr wśród wszystkich sądeczan. Czy miałem wykluczyć z nich członków SLD? To środowisko lewicowe mi wyrzuca, że tak mało ich członków obsadziłem. Za co mam się odwdzięczać?
- Za poparcie.
- Wybrali mnie mieszkańcy Nowego Sącza, nie sami członkowie SLD. Tych jest w mieście tylko 200, a ja dostałem 11 890 głosów. Owszem SLD mnie wysunął jako kandydata, mimo, że jestem bezpartyjny. Ludzie, których wybrałem, owszem są członkami SLD, ale naprawdę sprawdzają się na tych stanowiskach.

- Zatrudnienie za pańskiej kadencji wzrosło o około 50 osób.
- Ile?

- Prawie pięćdziesiąt etatów wliczając w to 20 strażników miejskich.
- A Kraków o ile zwiększył zatrudnienie? O 500 osób! Więc zachowaliśmy proporcje.

- Tylko, czy ci urzędnicy są potrzebni?
- Jeżeli wciąż przerzuca się na samorząd coraz to nowe zadania, to jak mamy to zrobić nie zwiększając zatrudnienia? Sącz musiał kilkudziesięciu urzędników zatrudnić, bo w przeciwnym wypadku nie zrealizowalibyśmy zdań, jak choćby w opiece społecznej, która przejęła wypłacanie zasiłków. Zatrudniliśmy audytora. To był nasz obowiązek ustawowy. Opracowanie planów zagospodarowania przestrzennego wymagało przyjęcia nowych ludzi. Naprawdę ważymy każde stanowisko. Bądźmy sprawiedliwi.

- Na początku listopada miasto zaciągnęło kredyt w wysokości 19 mln zł. Radni zarzucają panu nieuzasadnione zadłużenie miasta.
- Najpierw sami uchwalili 26 mln kredytu. Potem zmniejszyliśmy kwotę do 19 mln zł. Ale żeby zrobić to co założyliśmy, czyli kontynuować inwestycje za 23,7 mln zł, musieliśmy zaciągnąć kredyt. Moglibyśmy ograniczać inwestycje do 2-3 mln rocznie, bo na tyle byłoby nas stać. Ale trzeba robić rzeczy, na które miasto czeka. Wskaźniki świadczą o prawidłowej kondycji finansowej miasta. Mało tego, nadal posiadamy możliwość zaciągania w kolejnych latach kredytów i pożyczek w celu zapewnienia środków jako udział własny, niezbędny we wnioskach składanych o dofinansowanie zadań ze środków UE. Rozumiem opory radnych. Z drugiej strony słyszę, że może bardziej odważnie powinniśmy sięgać po tanie kredyty bankowe, by szybciej realizować nasze zamierzenia. Od dwóch lat niestety, wydatki bieżące równe są dochodom, inwestycje można planować tylko z kredytów. Czynimy starania by ten stan zmienić.

- Ten kredyt będzie spłacany do 2008 roku. W 2005 roku, w projekcie budżetu, proponuje Pan zaciągnięcie kolejnego kredytu na kwotę 33 mln zł. Do spłaty w kolejnych latach po 13 mln zł – 2007 i 2008 oraz 8,25 mln zł w 2009 roku. To kłopotliwe dziedzictwo dla władz przyszłej kadencji.
- Ten kredyt pokryje plany inwestycyjne na 2005 rok. O tym czy go wziąć, zadecyduje Rada. Możemy zrobić inwestycje za 5 mln zł. Ale uważam, ze rozsądniej będzie wziąć ten kredyt. Zwłaszcza, że różne decyzje radnych skutkują niższymi dochodami miasta. Rada oprotestowała parkingi, z których dochód zasila konto specjalne przeznaczone na remonty ulic i chodników. Bonifikatę na wykup mieszkań komunalnych rada dała wysoką, bo aż 95 proc. Mieszkańcy kupują mieszkania za 2 – 3 tys. zł. To nasze dochody znacznie ogranicza. Dlatego konieczne są kredyty. Rada się zgodzi albo nie.

- Jako doświadczony bankowiec nie widzi Pan ryzyka w zadłużaniu miasta?
- Nie ma żadnego ryzyka. Alternatywą jest nieinwestowanie.

- Jak jest realizowana Strategia Rozwoju Miasta na lata 2004 – 2013, która ma być sztandarowym osiągnięciem pańskiej kadencji?
- Za wcześnie oceniać. Tworzymy klimat dla realizacji strategii w województwie, zapraszamy ministrów. Każdy otrzymuje egzemplarz. Ja nie wiem, jak się będą kształtowały dochody w kolejnych latach. Wiemy natomiast jakie są priorytety miasta. O tym mówi strategia. Co się nie uda, będziemy korygować.

- Strategia to lista pobożnych życzeń. Próbą mierzenia sił na zamiary może być tworzenie planu inwestycyjnego, który jest poszerzeniem o konkretne zamiary finansowe.
- Do tego się właśnie przygotowujemy. Czekamy, aż zakończą się prace nad strategią Małopolski. Chcemy je zsynchronizować i wtedy przystąpić do konkretów. Jakiś zarys jest. Prawdopodobnie będzie to pięcioletni plan, kroczący, który pozwoli na swobodne przygotowywanie inwestycji. Racja, powinno się go zrobić.

- Obiecywał Pan powołanie społecznych zespołów konsultacyjnych w różnych dziedzinach. To miał być sposób na to, by władza nie oderwała się od społeczeństwa. Gdzież są te zespoły?
- Przyznam, że nie do końca udało się to zrealizować. Liczyłem, że uda mi się więcej. Współdziałałem z różnymi zespołami specjalistów przy opracowywaniu strategii. Spotkało się to z pewną niechęcią rady, która, w moim odczuciu, odebrała tę propozycję jako chęć tworzenia przeciwwagi dla komisji. Może byłem mało konsekwentny, ale teraz bardziej ostrożnie podchodzę do tego pomysłu.

- Będzie pan kandydował na kolejna kadencję?
- Szereg rzeczy trzeba kontynuować. Jeżeli czas pozwoli i opatrzność nie będzie mnie boleśnie doświadczała, jeżeli będę w takiej kondycji i zdrowiu, w jakim jestem teraz, to pewnie wystartuję ponownie.

- Poseł Kazimierz Sas zadeklarował, że jeśli nie wejdzie ponownie do parlamentu, a to prawdopodobne przy niskich notowaniach SLD, to będzie kandydował na prezydenta Nowego Sącza. To chyba poważna konkurencja.
- Nigdy nie martwię się na zapas. Życzę mu, żeby został posłem na następną kadencję. Mam taką zasadę, że jak coś jest naprawdę niepewne, to nie wchodzę w to.

- Będzie Pan kandydował z listy SLD?
- Pewnie tak, o ile sytuacja się nie zmieni. Nie chcę na ten temat dywagować. Na pewno będę kandydował, jeśli będę miał taki odbiór społeczny jak dziś. Ludzie mnie zaakceptowali. Inaczej niż rada. Gdybym brał pod uwagę to co wyprawia ze mną Rada Miasta, to bym powiedział: marzę o zakończeniu kadencji. Ale to nie Rada rozlicza i wybiera prezydenta.

- Uważa się Pan za dobrego prezydenta?
- Jeżeli sam miałbym się oceniać, nie dałbym sobie najwyższej noty, ale taką powyżej średniej.
- A jaką średnią przyjmujemy?
- Zależy od skali.
- Przyjmijmy szkolną skalę, od 1 do 6.
- Dałbym sobie cztery, może z małym plusem. Myślę, że na to zasługuję. Te dwa lata spędziłem pracowicie. Mam dużo satysfakcji. Zjednałem wielu przyjaciół i życzliwość dla miasta. A co będzie za dwa lata, to się okaże.

Rozmawiali: Monika Kowalczyk i Wojciech Chmura

Autor:
Źródło: Dziennik Polski
Dodano: 2004-11-23 00:00:00

Warto zobaczyć:

Centrum Informacji Turystycznej Budżet obywatelski Nowego Sącza dotacje-ochrona-srodowiska Zwiazek Powiatów Polskich Programy realizowane ze środków z budżetu państwa e-PUAP Nowosądeckie Forum Seniorów Nowosądecka Karta Rodziny Interwencja w sprawach nieporządku na terenach miejskich Stowarzyszenie Sądecki Obszar Funkcjonalny Punkt konsultacyjno-informacyjny programu Czyste Powietrze Realizujemy zadanie finansowane ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska Młodzieżowa Rada Miasta Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

Copyright © 2002-2025 Urząd Miasta Nowego Sącza WCAG 2.0 (Level AAA) W3C

Polityka Prywatności i Cookies