Kontakt: Rynek 1, 33-300 Nowy Sącz, tel. +48 18 443 53 08, +48 18 44 86 500

Sobota, 04 października 2025 r.    Imieniny obchodzą: Rozalia, Franciszek, Konrad

Kategoria: Media informują

Dopóki jest nadzieja

NOWY SĄCZ. - Jedziemy do Iranu, bo wierzymy, że pod gruzami są jeszcze żywi ludzie - mówi asp. sztab. Grzegorz Smajdor.
W sobotę do zniszczonego przez potężne trzęsienie ziemi miasta Bam w Iranie wyjechała 24-osobowa grupa nowosądeckich strażaków ratowników. Zabrali ze sobą ponad dwie tony sprzętu oraz 6 psów zdolnych wyczuć obecność żywego człowieka nawet kilkanaście metrów pod gruzami.
Już po pierwszych doniesieniach o irańskiej tragedii, członkowie Małopolskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej w Nowym Sączu przewidywali, że lada chwila może nadejść rozkaz do wyjazdu. Gdy MSWiA zadeklarowało pomoc dla zniszczonego miasta, byli już pewni, że wyjazd stał się bardziej prawdopodobny. W piątek wieczorem gorączkowo sprawdzano, ile osób spośród 30 ratowników może wyruszyć do Iranu. Wytypowano 24 ludzi i 6 psów.
- Cały specjalistyczny sprzęt jest spakowany, ale po otrzymaniu sygnału do wyjazdu zawsze trzeba go dokładnie sprawdzić - mówi rzecznik prasowy komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu kpt. Paweł Motyka. - To tak jak z nieużywanym samochodem, który zawozi się na przegląd przed wyjazdem w trasę. Ratownicy zabierają z sobą także całe zaplecze logistyczne, w tym żywność i toalety. Właściwe dobranie sprzętu to najtrudniejszy fragment przygotowań, bo nie wolno przeciążyć samolotu.
Sądeccy ratownicy przekonali się o tym także przed sobotnim wylotem do Iranu. Ekwipunek był wielokrotnie ważony. Gdy okazało się, że jednak jest za ciężki, podjęto decyzję o uszczupleniu zapasów żywności. Żelazne racje starczą tylko na pięć dni. Kosztem jedzenia zabrano na pokład to, co najważniejsze - ratowników z psami oraz sprzęt umożliwiający odszukanie żywych ludzi pod gruzami. Strażacy mają do dyspozycji m. in. geofony, czyli detektory ruchu.
- Wykrywają one bicie serca, oddech czy poruszenie palcem wiele metrów pod gruzami - mówi kpt. Motyka. - W odnajdowaniu zasypanych ludzi pomagają też kamery wziernikowe i termowizyjne. Trzeba jednak pamiętać, że sprzęt to nie wszystko. Najbardziej liczy się współdziałanie człowieka z wyszkolonym psem. Stanowią oni doskonale zgrany zespół i znakomicie się rozumieją.
Co istotne, psy odnajdują tylko żywych ludzi. Są szkolone na rozpoznawanie zapachu wydawanego przez człowieka, w którym serce jeszcze bije. Martwe ciało wydziela inną woń, więc pies nie będzie sygnalizował odnalezienia zwłok. Działania ratowników nie ograniczają się do zlokalizowania zasypanego. Przy użyciu młotów pneumatycznych i sprzętu hydraulicznego odgruzowują teren i udzielają rannemu pierwszej pomocy. Choć grupa przybywa na miejsce tragedii zwykle w trzeciej dobie, nigdy nie traci nadziei na odnalezienie żywych ludzi. Tak było przed czterema laty w Turcji, kiedy sądeccy strażacy wydobyli spod gruzów kilkuletniego chłopca.
Niestety, wiele wskazuje na to, że w Iranie akcja poszukiwawcza może nie przynieść tak spektakularnych efektów. Domy zniszczone przez trzęsienie ziemi wybudowano z glinianych cegieł, które po prostu się rozkruszyły. Im bardziej zwięzły materiał, którym przysypani są ludzie, tym mniejsze szanse na odnalezienie żywych, bo uszczelnieniu ulegają szczeliny, którymi w normalnych warunkach wpływałoby powietrze.
- Mimo to trzeba próbować - powiedział "Dziennikowi" na dzień przed wyjazdem do Iranu asp. sztab. Grzegorz Smajdor z Małopolskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej PSP w Nowym Sączu. - Jedziemy do Iranu, bo wierzymy, że pod gruzami są jeszcze żywi ludzie. W przeciwnym wypadku nasza misja nie miałaby sensu.
PAWEŁ SZELIGa
Historia sądeckiej grupy
Na pomysł utworzenia sądeckiej grupy poszukiwawczej wpadł na początku lat 90. asp. sztab. Mirosław Pulit. Sam szkolił psa pod kątem poszukiwania ludzi pod gruzami. O tym, że specjalnie przygotowani do takich zadań ratownicy są potrzebni, przekonał się w 1993 r., gdy w Gdańsku w wyniku wybuchu gazu w wielopiętrowym bloku mieszkalnym pod zgliszczami uwięzieni zostali ludzie. - Dla ratownika największą tragedią jest świadomość, iż nie wie, jak pomóc poszkodowanym - stwierdził wtedy Mirosław Pulit. Wkrótce potem w Nowym Sączu powstała grupa ratownicza, która działała przy OSP w Niskowej. Istniała nieformalnie aż do lipca 1998 r., kiedy weszła w życie znowelizowana ustawa o straży pożarnej, która dała im oficjalną możliwość wykorzystywania psów do akcji poszukiwawczych i ratowniczych. Pierwszy wyjazd grupa zaliczyła w kwietniu 1999 r., niosąc pomoc humanitarną albańskim uchodźcom z Kosowa. Tam ograniczono się do wybudowania zaplecza medycznego. W trakcie tej akcji doszło do trzęsienia ziemi w Turcji, dokąd natychmiast przerzucono sądeckich strażaków. W tym samym roku byli tam dwukrotnie. Potem (rok 2000) nieśli pomoc ofiarom powodzi na Węgrzech i w Rumunii, a przed rokiem wysłano ich do zniszczonych przez trzęsienie ziemi Indii. Poza akcjami zagranicznymi, ratownicy wykorzystywani są również do działań w kraju. Tylko w tym roku wyjeżdżali m. in. do poszukiwania zaginionych osób w lasach Podkarpacia oraz dziecka pod Łodzią. Na co dzień szkoleni są na poligonie wybudowanym przy sądeckiej PSP, ze sztucznym gruzowiskiem. Dwa razy w roku wyjeżdżają też na poligon w Żaganiu.
Paweł Szeliga

Autor:
Źródło: Dziennik Polski
Dodano: 2003-12-29 00:00:00

Warto zobaczyć:

Centrum Informacji Turystycznej Budżet obywatelski Nowego Sącza dotacje-ochrona-srodowiska Zwiazek Powiatów Polskich Programy realizowane ze środków z budżetu państwa e-PUAP Nowosądeckie Forum Seniorów Nowosądecka Karta Rodziny Interwencja w sprawach nieporządku na terenach miejskich Stowarzyszenie Sądecki Obszar Funkcjonalny Punkt konsultacyjno-informacyjny programu Czyste Powietrze Realizujemy zadanie finansowane ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska Młodzieżowa Rada Miasta Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

Copyright © 2002-2025 Urząd Miasta Nowego Sącza WCAG 2.0 (Level AAA) W3C

Polityka Prywatności i Cookies