Kategoria: Media informują
Ogień w skansenie
Od lat trwa bój o zabezpieczenie przeciwpożarowe skansenu w Nowym Sączu. W poniedziałek strażacy przetestowali możliwości ratowania znajdujących się tam zabytków, zaangażowali nawet śmigłowiec. Wyszło, że wody wciąż jest za mało, by ocalić skansen od ognia.
Strażacy współpracując z pracownikami Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu opracowali symulację, co może wydarzyć się w przypadku pożaru w Sądeckim Parku Etnograficznym. Siły Państwowej Straży Pożarnej by nie wystarczyły, trzeba było ściągać jednostki ochotnicze włączone do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego nawet z Czerńca, Rożnowa, Gródka nad Dunajcem, Stróż. Aż 24 jednostki, niektóre nawet kilkoma wozami. By gaszącym wystarczało wody, beczkowozy kursowały parukilometrową trasą do Kamienicy nim zbudowano z węży magistrale przesyłowe długie na 2 km. Wodę na płonące chałupy wylewał też śmigłowiec Karpackiego Oddziału Straży Granicznej wyposażony w podwieszany zbiornik do czerpania wody wprost z rzeki. Celność pilotów w kolejnych nalotach na cele była perfekcyjna.
Manewrom przyglądał się prezydent Nowego Sącza Józef A. Wiktor, a radnych było tylko dwóch: Edward Ciągło i Artur Czernecki. Szkoda, że tylko oni, bo przecież Rada Miasta ma dopomóc w zapewnieniu wodociągowych inwestycji dla sądeckiego skansenu. Że są to nakłady niezbędne, mówili miejski komendant PSP brygadier Janusz Basiaga i Piotr Ogrodzki, dyr. Ośrodka Ochrony i Konserwacji Zabytków Ministerstwa Kultury.
W ćwiczeniach profesjonalizm pokazały załogi Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego, a jak podano na podsumowaniu akcji - sądecki szpital odmówił udziału w tym bojowym sprawdzianie.
Stanisław Śmierciak

Fot. (leś)

Fot. (leś)
Autor:
Źródło: Gazeta Krakowska
Dodano: 2004-06-08 00:00:00
Zobacz też najnowsze aktualności
lub