Kategoria: Media informują
U pradziadka w warsztacie
Gwarnie i tłoczno było podczas cyklicznej imprezy pn. "Odwiedziny u pradziadków na wsi", którą w sądeckim Parku Etnograficznym zorganizowało Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu. Tym razem sądeczanie, turyści i wczasowicze zostali zaproszeni do odwiedzenia warsztatów rzemieślniczych naszych pradziadków.
Każdy, kto w sobotnie przedpołudnie zjawił się w skansenie, mógł podpatrzeć zanikające, tradycyjne rzemiosło, zobaczyć perełki wiejskiego i sakralnego budownictwa, które dawno zniknęły z polskiego krajobrazu. Na oczach zwiedzających starosądecki garncarz Jan Wilusz toczył na kole najprzeróżniejsze naczynia. Technikę wyroku solidnych, drewnianych kół prezentował Józef Fiedor z Łomnicy, który kołodziejem jest z dziada pradziada.
- To już ginący zawód - mówi Józef Fiedor. -
Wyrabiane ręcznie koła drewniane do wozów odeszły już do lamusa. Teraz są one w zasadzie elementem dekoracyjnym zdobiącym ściany domów, dacz, ogrodzeń, płotów.
Rzadką już umiejętność wyplatania rękawic wełnianych na drewnianej formie prezentował Władysław Polański z Piwnicznej. Z kuźni przeniesionej do skansenu z Czaczowa dochodziły odgłosy kucia przedmiotów żelaznych, które wyczarowywał Józef Mirek z Frycowej. Swój kunszt zawodowy pokazli także bednarz Jan Gancarczyk ze Słopnic oraz Marian Bodziony i Stanisław Żelasko z Gostwicy, którzy okazali się mistrzami w kręceniu powrozów konopnych. Ogromnym powodzeniem cieszył się też pokaz wytłaczania oleju lnianego w tradycyjnej prasie śrubowej. Nad całym procesem w rodzinnej olejarni czuwał Krzysztof Kaim.
W amfiteatrze folklor Lachów Sądeckich prezentowali "Mszalniczanie", a Górali Sądeckich - Zespół Regionalny "Łącko". Na zgłodniałych czekały smaczne, wypiekane w tradycyjnym piecu chlebowym kołacze z serem i podpłomyki oraz pieczone ziemniaki. Najmłodsi mogli wziąć udział w konkursach wiedzy o skansenie. Oczywiście nie mogło zabraknąć kiermaszu sztuki ludowej, rękodzieła i pamiątek, na którym ponad 20 twórców wystawiało m. in. rzeźbę, malarstwo, haft, naczynia gliniane. Można było także wyjść ze skansenu ze śpiewającym ptaszkiem i ze słoikiem pysznego miodu.
-
Przyznam się, że jestem z dziećmi w skansenie po raz pierwszy - powiedziała "Dziennikowi" Beata Michalik z Nowego Sącza. -
Żałuję, że wcześniej tutaj nie zaglądaliśmy. Jesteśmy zachwyceni imprezą i życzylibyśmy sobie, aby odbywały się one częściej.
-
Organizując tę imprezę chcieliśmy pokazać dawne tradycje rzemieślnicze, które mają wielki element poznawczy - mówi Magdalena Kroh, kustosz sądeckiego Parku Etnograficznego. -
Ideą takich przedsięwzięć jest to, aby sądeczanie i turyści przychodzili do nas, by mogli w skansenie odpocząć.
Iga Michalec
Autor:
Źródło: Dziennik Polski
Dodano: 2003-07-14 00:00:00
Zobacz też najnowsze aktualności
lub