Kategoria: Media informują
Pięciu ma głos
Człowiek, którego płacący comiesięczne składki członkowie MKS Sandecja obdarzą zaufaniem 21 bm., będzie trzydziestym prezesem w 93-letniej historii najstarszego w regionie klubu sportowego. Pierwszym był drogomistrz Józef Damse, zaś kończący swą kadencję Józef Kantor tę funkcję sprawował od 2000 r. Warto również pamiętać, że Kazimierz Sas, który jest jednym z dwóch (obok Grzegorza Dobosza) najpoważniejszych kandydatów, na prezesowskim fotelu zasiadał w latach 1992-99.
Poniżej prezentujemy wypowiedzi pięciu panów, o których w sądeckim sportowym światku mówi się, że są brani pod uwagę przy wyborze nowego bossa Sandecji. Zadaliśmy im pytanie:
- Czy zdecydowani są kandydować do zaszczytnej, ale i jakże odpowiedzialnej funkcji? Jeśli tak, to co są w stanie obiecać wielotysięcznej rzeszy kibiców Sandecji?
Grzegorz Dobosz, przewodniczący Rady Miasta:
Jestem członkiem stowarzyszenia pn. Sandecja, które liczy kilkudziesięciu członków, posiadając czynne i bierne prawo wyborcze. Jeśli podczas zebrania ktoś zgłosi mą kandydaturę, to na pewno nie odmówię ubiegania się o godność prezesa. Moja działalność będzie jawna, a za cel numer jeden postawię sobie ustabilizowanie sytuacji finansowej w klubie i wywiązywanie się ze zobowiązań płatniczych wobec zawodników. To niedopuszczalne, by zaległości sięgały dwóch miesięcy. Nie chcę, by klub sportowy utożsamiany był z polityką, lecz żeby powróciły czasy, choćby te sprzed lat trzydziestu, kiedy na trybuny stadionu trudno się było wcisnąć. Miasto wówczas żyło klubem. Z konkretnym programem naprawczym wystąpię, kiedy uda mi się otoczyć odpowiednią grupą ludzi. Nie będę krył przekrętów, ujawnię wszelkie nieprawidłowości, choć żadnych oskarżeń, broń Panie Boże, nie rzucam. Wokół klubu narosło jednak sporo niedomówień. Dlaczego na przykład wciąż przedłużano okres działalności ustępującego Zarządu? Ludzie mówią, że jednak coś było do ukrycia. Ale może to tylko plotki...
Mieczysław Gwiżdż, prywatny przedsiębiorca:
- Z Sandecją związany jestem najpierw jako zawodnik, później jako działacz od 53 lat. Pełniłem w niej prawie wszystkie funkcje i nadal chcę pracować społecznie, najchętniej w Komisji Rewizyjnej. Ale prezes? Nie, nie mam takiej woli, nie będę się pchał na siłę. Nie ukrywam, że z podziwem przyglądałem się pasji i oddaniu, z jakimi dla klubu pracowali przez te ostatnie lata prezes Kantor oraz członek Zarządu Tadeusz Borek. Takich ludzi nam potrzeba.
Józef Kantor, ustępujący prezes klubu, dyrektor Wydziału Spraw Społecznych w Urzędzie Miasta:
- Decyzję o ponownym kandydowaniu podejmę tuż przed walnym zgromadzeniem. Jest ona uzależniona od zaplanowanych na ten tydzień kilku bardzo ważnych i dla klubu, i dla mnie osobiście spotkań z działaczami związanymi z Sandecja przez całe swoje życie oraz z zawodnikami. Istotne też, kto byłby moim ewentualnym kontrkandydatem. Jeśli odejdę, to z czystym sumieniem i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Kto by tym nowym prezesem nie został, to stanie przed niełatwym zadaniem. Klubowi trzeba koniecznie zapewnić finansową płynność, piłkarzom wypłacić zaległe należności, rozliczyć się z Urzędem Skarbowym oraz z Budimeksem, któremu "wisimy" jeszcze za remont stadionu. Dobrze przynajmniej, że na bieżąco jesteśmy z ZUS-em.
Kazimierz Sas, poseł na Sejm:
W 1999 roku zrezygnowałem z funkcji prezesa, bowiem wyczułem, że ja - człowiek lewicy - byłem nie do przełknięcia dla ludzi skierowanych bardziej na prawo. Teraz też odnoszę wrażenie, że obecnej opozycji marzy się przejęcie władzy w klubie. Pomyślałem sobie: o, nie, panie Czerwiński, nie z Sasem takie numery. Będę więc kandydował. Marzy mi się, by w Zarządzie znaleźli się ludzie wszystkich opcji politycznych. Klub ma być platformą ponad podziałami. W Sandecji, jako klubie miejskim, powinna zostać wyłącznie piłka nożna. Inne sekcje niech działają na zasadzie autonomii. Jestem za powołaniem sportowej spółki akcyjnej, w skład której wejdą możni udziałowcy. Na razie takich nie widać. Jestem wierzący, ale cudów nie ma. Sytuacja materialna nie poprawi z dnia na dzień. Przede wszystkim trzeba wyjść z długów, rozglądnąć się za sponsorem. Mam pewien pomysł związany z Ratuszem jako instytucją oraz z ZNTK. Jedno jest pewne: każda złotówka musi być ściśle zaksięgowana. Nikt nie ma prawa wziąć ani grosza, a z zawodnikami trzeba rozliczać się na bieżąco.
Krzysztof Szkaradek, prywatny przedsiębiorca, prezes SKS Start Nowy Sącz:
- Może i była taka opcja, bym kandydował na prezesa, ale to obecnie absolutnie nie wchodzi w grę. W Sandecji jest zbyt wiele niewiadomych, a zadłużenie klubu ponoć ogromne. Na razie szefuję Startowi, który obchodzi właśnie jubileusz 50-lecia istnienia i myślę, że ze swej roli wywiązuję się należycie. Chciałbym podkreślić, że jesteśmy chyba jedynym klubem, który podpisał z Sandecją umowę o współpracy na niwie piłki młodzieżowej. A propos futbolu. Nigdy nie będę pracował w organizacji sportowej, w której uprawia się wyłącznie piłkę nożną. A na to zdaje się zanosić w Sandecji.
Poczet prezesów:
Józef Damse (1910),
Ferdynand Goetel (1921),
Roman Lazarowicz i Franciszek Trembecki (1923-25),
Stanisław Aksak (1926-28),
Franciszek Krupski (1932-1938),
Władysław Nosal i Alojzy Sulisz (1938-39),
Henryk Mizianty (1945),
Zbigniew Nowakowski i Stefan Turski (1946),
Henryk Szlezinger i Józef Tokarski (1947),
Kazimierz Borczyk (1948-1950),
Jan Kalisz (1950-53),
Michał Sadłoń (1953),
Ludwik Łożański (1954), Edward Gwiżdż (1955-56),
Bolesław Surowiak (1957-1964),
Władysław Bochenek i Augustyn Matras (1964),
Zygmunt Boratyński (1965-1967),
Bolesław Surowiak (1968),
Zygmunt Boratyński (1969-1979),
Alojzy Oracz (1979-91),
Jan Gawlik (1981-85),
Andrzej Gałęziowski (1985-1990),
Marek Cebula (1990-92),
Kazimierz Sas (1992-99),
Krzysztof Jawczak (1999-2000),
Józef Kantor (2000-???).
Daniel Weimer
Autor:
Źródło: Dziennik Polski
Dodano: 2003-11-18 00:00:00
Zobacz też najnowsze aktualności
lub