Kategoria: Media informują
Cechowi
- Dzisiaj bym się nie porwał na uruchomienie zakładu - mówi Andrzej Danek, Podstarszy Cechu Rzemiosł Różnych i Przedsiębiorczości, właściciel piekarni i sklepów w Nowym Sączu.
- Nastały trudne czasy dla tworzenia nowych firm, nie tylko na nieuczciwą konkurencję, ale na brak pieniędzy na rynku. Co tu dużo mówić, giną stare zawody, a największym zainteresowaniem uczniów naszej szkoły zawodowej jest fryzjerstwo. To o czymś świadczy.
Dzisiaj wszyscy rzemieślnicy skupieni pod swoim patronem św. Józefem, pierwszym rzemieślnikiem - stolarzem obchodzą swoje święto.
Cechowa tradycja nakazuje je czcić, ale jest to również okazja do przedstawienia tego, co się wydarzyło w ostatnich latach w tym środowisku. Tradycja też jest potrzebna, więc od niej zacznijmy.
- Pierwsza wzmianka historyczna o sądeckim rzemieślniku prowadzi nas do 1318 roku. Mówi o tym, że Janusz Biały, sądecki rzeźnik, kupił sobie wieś Rajbrot - mówi Piotr Tengowski, rzecznik prasowy CRR w Nowym Sączu. - Dodam, że z Rajbrotu pochodzi nasz cechowy kapelan ks. Andrzej Mulka.
Archiwista cechowy Stanisław Gieniec w trakcie naszej rozmowy otworzył skrzynię cechową z 1817 r. pochodzącą z Grybowa i wyjął z niej różne przedmioty m.in. harap, którym „wychowywano" uczniów. Harap to nic innego jak kij z paskami skórzanymi, którym łojono skórę niezbyt garnących się do nauki zawodu w myśl zasady - kto nie słucha ojca, matki, to posłucha psiej skóry!
Jan First, Starszy Cechu, prezes zarządu, trzymając w ręku tzw. zwoływacz cechu szewskiego i siedlarskiego pochodzący z 1681 r., jako jeden z najstarszych sądeckich rzemieślników ma swoje przemyślenia.
- Prowadzę firmę od prawie 40 lat i boleję nad tym, że dzisiaj liczą się znajomości, układy - mówi. - Zabrzmi to niepopularnie, ale za tak zwanej komuny mimo wszystko było lepiej. Taka prawda. Było więcej uczciwości wśród rzemieślników, wzajemny szacunek. Nie wchodziliśmy sobie w paradę. Kto uczciwie prowadził zakład nie miał problemów z Urzędem Skarbowym. Teraz są tacy pseudorzemieślnicy, którzy cały zakład mają w saszetce, a pracowników „w krzakach". Więc jak ja mogę z nimi konkurować zatrudniając legalnie pracowników i uczniów opłacając uczciwie wszelkie zobowiązania?
Andrzej Danek został członkiem Cechu w 1987 r. Zaczął wspólnie z bratem Ignacym, siostrą Zofią i żoną Bożeną od wynajęcia piekarni „U Oracza". Ciężko harowali sprzedając pieczywo w piekarni przy ul. Nawojowskiej.
Początki...
- Jak porównam dzisiejszą moją produkcję z początkami firmy, to się uśmiecham - wspomina. - Wypiekaliśmy 200 bochenków, 200 bułek i coś tam jeszcze. Właściwie piekliśmy dla kolejarzy z ZNTK. Największe obroty były o godz. 23, kiedy kolejarze szli do domów z drugiej zmiany. Specjalnie dla nich otwieraliśmy o tej porze piekarnię. Ale to było dawno.
To prawda, to było dawno, bo dzisiaj i kolejarzy mniej i firma Danka przeszła olbrzymie przeobrażenia. Niewątpliwie jest to sądecki człowiek sukcesu. Dzisiaj Danek ma dwie piekarnie, zatrudnia 85 pracowników, posiada cztery własne sklepy, zaopatruje około setki innych sklepów spożywczych. Jemu się udało. Podobnie jak Janowi Placie, właścicielowi firmy Kryształ z Podegrodzia.
- Urodziłem się w „koszyku" w zakładzie szklarskim przy obecnej ulicy Wyszyńskiego w Nowym Sączu, gdzie pracował mój ojciec - opowiada. - Tak się przyuczyłem do zawodu szklarskiego. Od 20 lat mam własny zakład i zatrudniam 33 pracowników. Jestem wierny naszemu cechowi, chociaż przed 1989 rokiem, każdy kto zakładał prywatną firmę musiał być obowiązkowo członkiem cechu, bo w nim m.in. przydzielano surowce do produkcji.
Rodzinne zakłady
Danek i Plata to duże firmy, a rzemiosło zawsze stało na rodzinnych zakładach, takich jak np. kominiarskie Stępniowskich, Golonków, Szołdrowskiego, Długosza w Nowym Sączu, czy Biedroniów w Limanowej. Czy mają szanse przetrwania?
Piotr Tengowski, który przejął po ojcu ciastkarnię, ma swoje doświadczenia. Jak mówi, teraz „Beza" jedzie na jałowym biegu.
Mętlik ustawowy
- Mamy czas przemian, mętlik ustawowy, rzemieślnicy z trudem przyzwyczajają się do nowych warunków, bo oprócz wykonywania zawodu muszą się zajmować papierkami, prowadzić marketing - mówi. - Nie wszyscy sobie z tym radzą i nie wszyscy niestety poradzą.
To samo mówi Jan First.
- Wymagania formalne, szara strefa, coraz nowe obciążenia podatkowe, brak pieniędzy na inwestycje, ewentualna konkurencja innych rzemieślników z krajów zachodnich to nasze obawy i dzień dzisiejszy - mówi First. - Ale przetrwamy, bo rzemieślnik cechowy daje gwarancje wysokiej jakości usług.
Jerzy Wideł Autor:
Źródło: Gazeta Krakowska
Dodano: 2004-03-19 00:00:00
Zobacz też najnowsze aktualności
lub