Kategoria: Media informują
Lubię porządek, ale nie jestem żelazną damą
W moim rodzinnym domu nie mówiło się o polityce i interesach, ale o mieście...
Zofia Pieczkowska, wiceprezydent Nowego Sącza, jedyna kobieta w najściślejszym kierownictwa władz miasta, nie boi się podejmować decyzji, które wzbudzają gorące emocje wśród mieszkańców.

Fot. Stanisław Śmierciak
Tak było przed laty w przypadku Starej Sandecji, czyli pozostawienia wolnego placu w środku miasta jako parku, budowy północnej obwodnicy, czy ostatnio – wyprowadzenia z rynku maślanego sprzedawców tekstyliów. Skąd u tej drobnej, kruchej kobiety taka męska siła i charakter? Bo inżynierskie, techniczne wykształcenie to tylko jeden z czynników jej działalności zawodowej i publicznej. Śledząc jej życiorys wszystko staje się jasne.
Nauka samorządności
– Nie unikam dyskusji z ludźmi – wyjaśnia. – Tak było zarówno w przypadku obwodnicy, jak i kupców z rynku maślanego. Rozmawiałam, tłumaczyłam. Moje argumenty nie znalazły zrozumienia. Ale inni mieszkańcy, mający podobne zdanie jak moje, nie przychodzą na spotkania, bo uważają, że po to jest władza, by rozwiązywać ich problemy. A ja chcę tylko porządku.
By nas przekonać mówi, że na rynku maślanym zostały zajęte chodniki, a to zagraża bezpieczeństwu ludzi. Uważa też, że jest to historyczna część miasta, gdzie zawsze handlowano jedynie nabiałem, owocami, a nie chemią gospodarczą czy tekstyliami. Jest też głęboko przekonana, że jeśli nie będzie obwodnicy, to nie pojawi się w Sączu ani jeden poważny inwestor i miasto podupadnie.
– Kiedy jestem przekonana do swoich racji, to bywam uparta – kwituje. – Zaoferowaliśmy kupcom inne miejsca na handel.
W cieniu ojca
W naszej rozmowie często jest przywoływana postać jej ojca, Janusza Pieczkowskiego, osoby zasłużonej dla miasta.
Osiadł w Sączu z rodziną w latach 50. ubiegłego stulecia. W przełomowym październiku 1956 r. został wybrany na przewodniczącego prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Był nim do 1975 r., kiedy po utworzeniu województwa nowosądeckiego powołano go na wicewojewodę. Tę funkcję piastował do 1983 r. Zmarł w lutym 1997 r. Pasjonat lotnictwa, prawnik z wykształcenia.
– W moim rodzinnym domu nie mówiło się o polityce i interesach, ale o mieście – wspomina Zofia Pieczkowska. – Również moja pierwsza praca po studiach w Miejskiej Służbie Drogowej u dyrektora Kołpaka była szkołą pracy dla Nowego Sącza. Myślę, że szłam i idę drogą ojca, gdyż ukochałam to miasto jak on. Miał przecież wiele propozycji pracy z innych miast i nigdy nie skorzystał. Zawsze powtarzał, że w Sączu jest dużo do zrobienia i nie opuści tego miasta za żadne skarby.
Bardzo zdolna
Znajomi pani wiceprezydent mówią, że Zosia zawsze była świetną uczennicą. – W I Liceum Ogólnokształcącym imienia Jana Długosza, byłam bardzo dobra z matematyki – mówi. – Chciałam zdawać na architekturę, ale wycofałam się, gdyż doszłam do wniosku, że nie potrafię pięknie malować. Moja mama Elżbieta stwierdziła, że muszę jednak podjąć studia, więc wybrałam Politechnikę Krakowską, Wydział Budownictwa Lądowego ze specjalnością drogi, mosty, lotniska.
Pieczkowska zdała maturę mając 16 lat i bez trudu dostała się na studia. W 1967 r. powróciła do Sącza i podjęła pracę w MSD. Z tej firmy przeszła do Biura Projektów i pracowała w nim do 1990 r.
– Większość sądeckich ulic, w tym również rynek maślany, wybudowano według moich projektów – mówi z dumą. – Kiedyś znałam wszystkie ulice, ale dzisiaj jest z tym trudniej kiedy jest ich blisko 440.
W 1990 r. rozpoczęła działalność samorządową, najpierw jako pełnomocnik rządu ds. reformy samorządu terytorialnego. Wtedy zrozumiała istotę samorządności.
– Samorząd to mieszkańcy, nie władza – mówi. – Gdy moja funkcja wygasła, zostałam pełnomocnikiem wojewody do spraw samorządów. I tak poznałam pracę ówczesnego wojewody, obecnego prezydenta Józefa Antoniego Wiktora. Po likwidacji województwa, wystartowałam w wyborach do Rady Miasta i zostałam radną.
Zofia Pieczkowska twierdzi dzisiaj, że co prawda była radną opozycyjną, ale kiedy została wiceprezydentem zmieniła się jej pozycja, ale nie sposób myślenia. Patriotyzm lokalny, to dla niej praca na rzecz miasta. – Kiedy prezydent Wiktor zaproponował mi to stanowisko, ani chwili się nie wahałam – mówi. – Mamy zbieżne poglądy. Pan Wiktor jest człowiekiem wyważonym i uczciwym.
Wizje miasta
Kompetencje prezydenta miasta, jej zdaniem, są mocno ograniczone, bo przecież muszą być prowadzone uzgodnienia z Radą Miasta. Dotyczy to wydatków inwestycyjnych, w tym, tak poważnych jak budownictwo socjalne.
– Dwa razy przedstawialiśmy projekt uchwały o potrzebie budowania mieszkań komunalnych, socjalnych – mówi. – Radni byli przeciwni. Próbowałam opracować plan działania w zakresie budowy i modernizacji dróg, oświetlenia. Nie udało się. Uważam, że radni powinni patrzeć na całość problemów miasta, a nie dbać tylko wyrywkowo o swoje dzielnice, w których zostali wybrani.
Za pieniądze z Funduszu Spójności całe miasto wreszcie będzie miało kanalizację i wodociągi. Ale tragicznie wygląda sytuacja z drogami i ulicami. Zdaniem wiceprezydent Pieczkowskiej, pilnie potrzeba 350 mln zł na budowę, przebudowę 50 km sądeckich ulic.
– Nie wiem, czy uda się to zrobić za 15 lat – mówi ze smutkiem. – Ale jest nadzieja, że w 2007 roku ruszy budowa obwodnicy północnej. Za rok ma być udostępniona jedna nitka ulicy Witosa. Moim następcom w magistracie zostawię pełną dokumentację na obwodnicę północną. Niestety dla Sącza tragedią jest, że nie leży, jak Tarnów, w ciągu dróg krajowych i autostrad. To sprawiło, że na obwodnice nie uzyskaliśmy funduszy unijnych.
Na podsumowanie dokonań wiceprezydent Zofii Pieczkowskiej przyjdzie czas. Jest go jednak coraz mniej, by wystawić bardzo dobrą ocenę.
Jerzy Wideł
Autor:
Źródło: Gazeta Krakowska
Dodano: 2005-07-13 00:00:00
Zobacz też najnowsze aktualności
lub