Kategoria: Media informują
Honorowy obywatel
50 lat kapłaństwa ks. prałata Stanisława Czachora
W sobotnim wydaniu "GK" przedstawiliśmy postać wielce zasłużonego dla Nowego Sącza i cenionego przez mieszkańców ks. prałata Stanisława Czachora. Pełni on posługę kapłańską w Sączu od 32 lat i nadal nie ustaje w staraniach o ewangeliczny styl życia wiernych parafii św. Kazimierza.
Jak się dowiedzieliśmy, w sobotę powstała grupa inicjatywna, która zamierza wystąpić w najbliższych dniach do przewodniczącego Rady Miasta Nowego Sącza Jacka Chronowskiego z wnioskiem o nadanie ks. prałatowi Stanisławowi Czachorowi tytułu Honorowego Obywatela Królewskiego Nowego Sącza.
- Okoliczności są szczególne, gdyż ksiądz Czachor obchodzi w tym miesiącu 50-lecie święceń kapłańskich, a ponadto zapisał się w Nowym Sączu wieloma dokonaniami - mówi Bożena Jawor, przewodnicząca Klubu Inteligencji Katolickiej.
To właśnie on przed 25. laty był założycielem KIK. Zasłynął jako wyśmienity kaznodzieja, świetny gospodarz parafii św. Kazimierza. Obok członków KIK pod wnioskiem złożą swoje podpisy m.in. przedstawiciele Towarzystwa Gimnastycznego Sokół, Związku Sądeczan, Akademickiego Gimnazjum i Liceum im. króla Bolesława Chrobrego, I Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Długosza, a także Honorowa Obywatelka Nowego Sącza Irena Styczyńska.
Nie do przecenienia są znane powszechnie na Sądecczyźnie zasługi Jubilata wynikające z jego pracy kapłańskiej, patriotycznego posłannictwa gospodarskiej ręki w macierzystej parafii, którą od podstaw przed laty tworzył i budował. Przechodząc na emeryturę przekazał parafię w świetnym stanie duchowym, ale i materialnym. Osoba ks. prałata Stanisława Czachora jest doprawdy godną zaszczytnego tytułu Honorowego Obywatela Nowego Sącza i do wniosku o jego nadanie również i my się przyłączamy.
Czachorowy jubileusz
– Nie lubię słyszeć, że nawet rzekomym wrogom podobają się moje kazania patriotyczne – mówi emerytowany ks. proboszcz prałat Stanisław Czachor.
– W swoim kapłańskim wnętrzu nie noszę urazy do nikogo, ani nikogo nie uważam za wroga. Jeżeli ktoś uważa się przeze mnie dotkniętym, czy skrzywdzonym to go za to bardzo przepraszam. Nie sądzę jednak, żeby troska o ewangeliczny styl życia była powodem wrogości. Mam wielu przyjaciół wśród księży i świeckich, ale najlepszym moim przyjacielem jest Jezus Chrystus.
Młode, rodzinne lata
Ks. prałat Stanisław Czachor, b. proboszcz parafii św. Kazimierza w Nowym Sączu, 8 maja ukończył 74 lata. 26 czerwca obchodzić będzie złoty jubileusz 50. rocznicę święceń kapłańskich. Jego życie kapłańskie nie było usłane różami. Religijność, upór, honorność, pracowitość, patriotyzm wyniósł z rodzinnego domu.
– Moja mama Franciszka nadała nam imiona patronów dni, w których się urodziliśmy. Najstarszy, nieżyjący brat nosił imię Błażej, ja zostałem Stanisławem, co było jakimś znakiem, bo urodziłem się w Niedzieliskach niedaleko od Szczepanowa. Moja młodsza siostra ma na imię Zofia.
W życiu ks. Stanisława najmocniej zaznaczyli się ojciec Józef i ks. Józef Barszcz. Ojciec był rzemieślnikiem, rolnikiem pracował w mleczarni, którą założył w 1932 r. wspólnie z aptekarzem, księdzem i trzema innymi obywatelami gminy Szczurowa.
– Mama była głęboko religijną osobą, oczytaną. Zaś ojciec też był religijnym człowiekiem, ale w stylu bardziej męskim nie tak głębokim jak mama – mówi o rodzicach ks. Czachor. – Ojciec myślał przede wszystkim o wykształceniu dzieci, a nie pozostawieniu ich na roli. Był mocno zaangażowany politycznie poprzez przyjaźń z przywódcą chłopskim Wincentym Witosem. Organizował wiece, manifestacje co skończyło się dla niego skazaniem do Berezy Kartuskiej. Myślę, że moje zainteresowanie polityką pochodzi od ojca.
Z Niedzielisk do Tarnowa
– Piętno na mojej osobowości wycisnął, jeśli chodzi o moje powołanie kapłańskie ksiądz katecheta Józef Barszcz z Tarnowa – mówi ks. prałat.
– W czasie wojny jako ministranci uczęszczaliśmy do niego na lekcje języka polskiego, łaciny. Jego wiedza, styl sprawowania kapłaństwa, kultura osobista imponowały nam młodym chłopakom. Zapragnąłem pójść jego śladami. Tak trafiłem do Małego Seminarium Duchownego w Tarnowie. Po zdaniu matury w 1949 roku wybrałem studia teologiczne. W wieku 24 lat otrzymałem święcenia kapłańskie z rąk księdza biskupa Jana Stepy.
Franciszka i Józef Czachorowie nie od razu zaakceptowali młodzieńczy wybór syna Stanisława. Ojciec pogodził się z tym faktem dopiero po wyświęceniu go na księdza. Widział go raczej jako lekarza, profesora.
Kłopoty księdza – polityka
Już na początku posługi kapłańskiej stał się księdzem niepokornym wobec kościelnych przełożonych, a dla władz państwowych podejrzanym politycznie ze względu na przedwojenną i powojenną działalność polityczną ojca.
– Przez rok, od przyjęcia święceń kapłańskich nie miałem angażu pracy a chciałem być wikariuszem – wspomina. – Nie wyraził zgody Urząd ds. Wyznań w Krakowie. Pracowałem gościnnie w różnych miejscowościach, w różnych parafiach gościnnie, by z czegoś żyć. Uratował mnie przypadek. Kiedy w 1957 zachorował ks. proboszcz Łącki w Borzęcinie roku, zacząłem pracę jako wikariusz. Tam doszło do rozgrywek politycznych w związku z utworzeniem kościoła narodowego i znowu byłem bez pracy, bo władza ludowa uważała mnie za wojownika z komuną. Wzmocniony tymi przeżyciami wreszcie trafiłem do Dębicy, do parafii św. Jadwigi. Tam pracowałem 11 lat. Kiedy padła propozycja biskupa Jerzego Ablewicza o przeniesieniu mnie do Nowego Sącza, bardzo się opierałem.
Zamarznięte kaktusy
Młody, doświadczony ks. Czachor miał słuszne opory, by przejść do Sącza.
Kościółek szkolny był zapleczem duchowym młodzieży I Gimnazjum i Liceum im. Jana Długosza. Jednakże w grudniu 1968 r. rektora ks. Józefa Gucwę, legendarnego partyzanta AK papież Paweł VI powołał na biskupa do Tarnowa.
– Podczas rozmowy z biskupem Ablewiczem przywoływałem liczne argumenty przeciwko jego propozycji – wspomina. – Był nieugięty. Powiedział krótko – znam ciebie, twoją pracę i dlatego uważam, że podołasz obowiązkom. Wkrótce będziesz tworzył parafię. Proszę pójść do kanclerza kurii i odebrać pismo nominacyjne. Tak 6 stycznia 1969 roku przyjechałem z przyjaciółmi na plebanię przy ulicy Sygańskiego.
Mówiąc nieco anegdotycznie nawet po drodze z Dębicy pojawiły się „znaki” Czachorowej niechęci do nowego miejsca pracy. Podczas zimowej przeprowadzki zamarzły w samochodzie dwie palmy i 60 gatunków kaktusów! Jego najcenniejsza kolekcja.
32 lata panowania
Ks. prałat Czachor zaczął skromnie jako rektor kaplicy szkolnej podległy proboszczowi ks. Władysławowi Lesiakowi parafii św. Małgorzaty. W 1977 r. ks. bp Ablewicz powołał do życia parafię św. Kazimierza.
Nowemu proboszczowi jakby skrzydła urosły. Bo z natury jest człowiekiem kochającym wolność! Nie znosił i nie znosi podległości.
Krępa sylwetka, niespieszny krok. Na głowie nieodłączny dziergany na drutach czarny beret. Główne codzienne szlaki Czachorowego królestwa to poranny marsz z plebanii ulicą Narutowicza na mszę św. do św. Kazimierza. Później do kaplicy na starym cmentarzu.
Wszędzie widać jego gospodarską rękę. Na hipotece parafii pozostawił spory majątek: parcela pod kościół na Wólkach, dwa domy parafialne, kamienica przy Placu św. Kazimierza, stary cmentarz. To jedna strona działalności ks. prałata. Druga, to m. in. założenie Klubu Inteligencji Katolickiej, prężna działalność Caritas. W umysłach wiernych ks. Czachor zapisał się i nadal zapisuje znakomitymi, wręcz płomiennymi, zawsze starannie przygotowanymi kazaniami o głębokim wydźwięku patriotycznym. To jego dziełem są także symboliczne urny z miejsc kaźni Polaków w Katyniu, Miednoje, Charkowie.
Język ma bardzo cięty, a uwagi celne. Również na temat budowy pomnika papieskiego na sądeckim Rynku. Odmienne od hierarchów kościelnych.
Brydż w dobrym towarzystwie
– Kiedyś zbierałem znaczki, interesowałem się numizmatyką, kolekcjonowałem książki – mówi.
- Część moich zbiorów przekazałem na rzecz parafii. Lubię podróże. Owszem, od lat grywam w brydża, ale zaznaczam w dobrym towarzystwie. Nie przegrywałem pieniędzy parafialnych (w tym momencie chichocze)...
*
Na zdjęciach: Ks. Stanisław Czachor z papieżem Janem Pawłem II i ... sądeckimi dziennikarzami.
Jerzy Wideł Autor:
Źródło: Gazeta Krakowska
Dodano: 2005-06-15 00:00:00
Zobacz też najnowsze aktualności
lub