Kategoria: Media informują
Święty by nie wytrzymał
Bogusław Budzyński obronił pozycję przewodniczącego Rady Nadzorczej Grodzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Nowym Sączu, a jego zastępca Krzysztof Migacz stracił funkcję na rzecz Janusza Piątkowskiego podczas burzliwych obrad rady w poniedziałek. RN postanowiła powtórzyć konkurs na fotel prezesa GSM, opuszczony po zaskakującej rezygnacji Tadeusza Czocha.
Ci, co poświęcili popołudnie na kibicowanie obradom RN - nie żałowali. Obejrzeli fascynujące widowisko, przy którym sesje Rady Miasta Nowego Sącza mogą się schować. Było to pierwsze posiedzenie rady po rozstrzygnięciu konkursu na prezesa GSM i niespodziewanej rezygnacji, po kilku dniach urzędowania, jego zwycięzcy Tadeusza Czocha, z którym wiązano olbrzymie nadzieje. Zdaniem dwójki opozycjonistów: Andrzeja Rajewskiego i Bogdana Kunickiego, zwanych „Kurkowcami" (kojarzeni z b. prezesem Józefem Kurkiem), przewodniczący Budzyński, jego zastępca Migacz, tymczasowi członkowie Zarządu z ramienia RN: Henryk Oboza i Mariola Wójcik tak długo i z takim zapałem wprowadzali nowego prezesa w tajemnice spółdzielni, aż go doprowadzili do ciężkiego rozstroju nerwowego i stąd wniosek o ukaranie dwóch pierwszych dżentelmenów.
Przeciw takiej interpretacji zdarzeń napiętnowani gorąco protestowali, przedstawiając swoje wersje, aż wreszcie Kazimierz Cabak zagrzmiał - co pomogło na krótko - że Czoch jest dorosły, swój rozum ma i zrobił to, co uważał za stosowne. W kuluarach ludzie przyznawali rację Cabakowi mówiąc, że z taką odpornością psychiczną inż. Czoch nadawał się na przewodniczącego rady parafialnej, a nie prezesa GSM. Tu trzeba stalowych nerwów. Nie bez kozery Krystyna Krzyżanowska z ZAB nr 1 szepnęła „Krakowskiej" na ucho:
- Tam gdzie się kończy Czeczenia - zaczyna się Grodzka Spółdzielnia MieszkaniowaÉ
Po pierwszej przerwie, dalej czyszczono sobie wzajemnie kiszki, roztrząsając minuta po minucie, kto jak się zachował podczas krótkich rządów ,Henryka Walezego", którym to mianem określa się już w spółdzielczych gremiach inż. Czocha. Kluczową sprawą było, czy Migacz odmówił złożenia swojego podpisu, obok podpisu Budzyńskiego, pod umową o pracę z nowym prezesem, bo tym m.in. Czoch tłumaczył swoją rezygnację. Trwały konfrontacje, jak w aferze Rywina, gdy na salę weszła elegancka kobieta i zrobiło się cicho. To była Barbara Czoch, małżonka niefortunnego prezesa. Z godzinę przysłuchiwała się dyskusji, aby na koniec wybuchnąć.
- Po tym co usłyszałam, nie dziwię się mężowi, że nie wytrzymał, tu święty by nie dał rady - powiedział gość, dając do zrozumienia, że decyzyjne ciała GSM to dom wariatów...
Przed głosowaniem nad odwołaniem Budzyńskiego i Migacza zainteresowani wygłosili porywające mowy obrończe. Kiedy za Budzyńskim opowiedział się milczący dotąd jak grób Piotr Polek - stało się jasne, że przewodniczący się obroni. I rzeczywiście w tajnym głosowaniu za pozostawieniem Budzyńskiego na zajmowanym stanowisku opowiedziało się 11 osób przeciwko 4. Migacz poległ stosunkiem głosów 13 do 5. W jego miejsce wybrano na zastępcę przewodniczącego RN dra Janusza Piątkowskiego, który w głosowaniu pokonał Elżbietę Antoń. Rada przyjęła protest Krzysztofa Niewiary w sprawie procedury konkursowej i przedłużyła Marioli Wójcik delegację do pracy w Zarządzie do czasu rozstrzygnięcia nowego konkursu na prezesa GSM. Niebawem zostanie rozpisany; nazwisko nowego prezesa poznamy, jak dobrze pójdzie - przed Wielkanocą, więc to będzie prawdziwa Golgota. Pytanie tylko, czy po falstarcie Czocha znajdą się odważni do startu w konkursie?
W poniedziałek gorąco było także w ,loży szyderców", gdzie komentowano każdą wypowiedź przy stole obrad. Publiczność też była podzielona. Pukano się po głowie, pokazywano sobie języki, padały soczyste epitety, słowem, widzowie wykazali ogromne zaangażowanie, bo gdy ktoś raz połknie tego bakcyla, to mógłby w nieskończoność uczestniczyć w obradach kierowniczych gremiów GSM, to jest nałóg.
Dużo się też mówiło o dziennikarzach. W obronie wolności prasy i jawności obrad zdecydowanie stanęli m.in. Budzyński, Migacz, a przede wszystkim Augustyn Leśniak, który przemawiał jak ks. Piotr Skarga, ubolewając nad upadkiem obyczajów w GSM, która „nierządem stoi". Pan Augustyn apelował do serc i sumień spółdzielców, aby zamiast walk personalnych, zajęli się rzeczywistymi problemami kooperatywy, w której mieszka pół Sącza. Są to: wzrastające zadłużenie spółdzielni wobec dostawców ciepła i wody, zadłużenia czynszowe lokatorów, paląca kwestia uwłaszczenia się spółdzielców w zajmowanych mieszkaniach, a dalej - gnijące okna, cieknące dachy, wadliwe pomierniki CO, zdewastowane place zabaw, brudne klatki schodowe i tysiące innych problemów.
Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że za tajnością obrad RN i przeciwko żurnalistom był Andrzej Rajewski (policjant z PG), ale przede wszystkim Ewa Rzońca, która wręcz stwierdziła, że dużo lepiej działoby się w spółdzielni, gdyby nie artykuły w lokalnej prasie. (HSZ)
Autor:
Źródło: Gazeta Krakowska
Dodano: 2004-02-11 00:00:00
Zobacz też najnowsze aktualności
lub