Kategoria: Media informują
Mistrz czeka na rozprawę
Wojciech F., były mistrz olimpijski w skokach narciarskich, przebywa w nowosądeckim areszcie oskarżony o znęcanie się nad rodziną. - To, co przeżywa nasza rodzina, to makabra. Ja i dzieci cierpimy najbardziej na doniesieniach prasowych, gdyż nikt nie wyjaśnia, że o znęcanie ściga go była konkubina mieszkająca w Zakopanem. A całe odium spada na najbliższą rodzinę - mówi Halina F., pierwsza żona oskarżonego.
Wydarzenia, które znanego polskiego skoczka doprowadziły w minioną sobotę do aresztu w Nowym Sączu, nastąpiły pięć lat temu. To w 1998 roku został oskarżony - ogólnie rzecz ujmując, o znęcanie się fizyczne i moralne nad najbliższą rodziną. W akcie oskarżenia postawiono mu zarzuty z kilku artykułów kodeksu karnego, które mówią o znęcaniu się fizycznym lub moralnym nad członkami rodziny, uszkodzeniu ciała lub rozstroju zdrowia człowieka oraz o grożeniu innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub szkodę najbliższych. Jeżeli czyny te zostaną Wojciechowi F. udowodnione, grozi mu za to kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Pięć lat temu Sąd Rejonowy w Zakopanem wyznaczył dwa terminy rozprawy, w których oskarżonym był Wojciech F. Na żadnej z nich jednak się nie zjawił. Między jedną a drugą sprawą wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Wobec faktu przebywania oskarżonego poza granicami kraju postępowanie zostało zawieszone. - W takich przypadkach sąd może wystąpić o ekstradycję - tłumaczy Marek Marchalewicz, przewodniczący Wydziału Karnego w Zakopanem. - Przy tego rodzaju przestępstwach raczej się tego nie stosuje. Dlatego postępowanie zawiesiliśmy.
W sierpniu tego roku do zakopiańskiego sądu dotarły informacje, że oskarżony Wojciech F. powrócił do kraju. - Zwróciliśmy się więc do policji z prośbą o sprawdzenie, gdzie przebywa Wojciech F. - wyjaśnia przewodniczący Marchalewicz. - Z ich informacji wynikało, że nie przebywa w swoim miejscu zamieszkania, że się ukrywa. Wydaliśmy więc decyzję o tymczasowym aresztowaniu i wydaniu listu gończego. To jest standardowa procedura. 6 grudnia zakopiańska policja zatrzymała Wojciecha F. w jego miejscu zamieszkania.
Z informacji uzyskanych w Sądzie Rejonowym w Zakopanem wynika dość jasno, że były sportowiec jest sam winien sytuacji, w jakiej obecnie się znalazł, a przy okazji rozgłosowi, jaki temu towarzyszy. Wojciech F., wiedząc, że został oskarżony, nie przejawił żadnego zainteresowania, aby zgłosić się do sądu. Przy rozprawach tego typu można bowiem stosować inne środki zapobiegawcze wobec oskarżonego, np. poręczenie majątkowe czy policyjny dozór. W tym przypadku był to jedyny, choć dość surowy, jak przyznaje Marek Marchalewicz, środek, jaki sąd mógł zastosować wobec braku możliwości innego kontaktu z Wojciechem F. Podjęto decyzję o aresztowaniu na okres dwóch miesięcy. Oskarżonemu w tej chwili przysługuje prawo do złożenia wniosku o uchylenie tymczasowego aresztu.
Zakopiański sąd nie udziela informacji związanych z osobą, która złożyła doniesienie, na podstawie którego został oskarżony Wojciech F. - Nie wiem, czy życzyłaby sobie tego osoba zainteresowana - tłumaczy przewodniczący Marchalewicz.
Odium spadło na rodzinę
Z prośbą o wyjaśnienie zwróciliśmy się do Haliny F., pierwszej żony olimpijczyka. - To, co przeżywa nasza rodzina, to makabra. Ja i dzieci cierpimy najbardziej na doniesieniach prasowych, gdyż nikt nie wyjaśnia, że o znęcanie ściga go konkubina, mieszkająca w Zakopanem Maria B. A całe odium spada na najbliższą rodzinę - nie ukrywa żalu do dziennikarzy Halina F. Z Wojciechem F. stanowili rodzinę w latach 1976-1984. Mają dwójkę dzieci: 27-letnią córkę i 24-letniego syna. - Córka ciągle chodzi roztrzęsiona, że robią taką krzywdę ojcu. Zresztą w sprawie do sądu też była wzywana. Wojtek, który jest już podwójnym dziadkiem, nie zasługuje na to, co go spotkało. A jeszcze narastają takie plotki: do mnie właśnie zadzwoniła ciotka z USA z pretensjami, dlaczego ja żądam od Wojtka 40 tysięcy dolarów odszkodowania!? To istna zgroza, bo my, ja i jego dzieci, nic do Wojtka nie mamy! - zaznacza pierwsza żona.
Halina F. mówi, że były mąż kilkakrotnie wyjeżdżał do USA "za chlebem". Przez krótki okres ważna była w jego życiu mieszkanka Katowic, potem poznał Marię B., która pracowała w sklepie meblowym w Zakopanem. To właśnie ona skarży olimpijczyka o znęcanie się psychiczne i fizyczne.
- Wojtek jest dobry, z Ameryki przysyłał paczki dzieciom, potem wnukom. Kontakty trochę osłabły, gdy poznał za oceanem swoją obecną żonę z Suwałk. Ale to było dla niego wybawienie, definitywnie wyrwał się ze związku z Marią B. Delikatnie mówiąc, ona nadużywała alkoholu, jak mówili ludzie. Mieszkali razem, to on strasznie pił. Trzykrotnie zapisywali się w urzędzie stanu cywilnego do ślubu, do którego nie dochodziło. Kiedyś Wojtek zadzwonił i mówił, że Bogu dziękuje, że z Marią B. się nie pobrali - sumuje Halina F.
Obecna żona zszokowana
Obecna żona Wojciecha F., Maria Węcłowska, mieszka w Suwałkach. Informacja o aresztowaniu męża spadła na nią jak grom z jasnego nieba.
- Jestem zszokowana, usłyszałam o tym w telewizji - opowiada. - Mam nadzieję, że mąż szybko opuści areszt. Chcę się do niego wybrać na widzenie, ale muszę to sobie wszystko poukładać. Mówiąc o oskarżeniach pod jego adresem, dziennikarze coś przekręcili, z tego, co wiem, chodzi o byłą konkubinę, a nie jego rodzinę. Dzieci Wojtka z pierwszego małżeństwa też uważają, że media przekręcają informacje i podają wiele nieprawdy. Dzwoniły do mnie, przecież utrzymujemy dobre kontakty. One nigdy nie doznały krzywdy ze strony ojca. Zresztą ja mam o nim jak najlepsze zdanie. Odkąd się znamy, nigdy nie było w domu awantur ani alkoholu. (ECZ, RAV, KRZYK)
Jak oskarżony Wojciech F. trafił do USA
W 1998 roku "Dziennik Polski", jako pierwszy, odnalazł Wojciecha F. po wyjeździe do Ameryki Północnej. Zanim mistrz w skokach trafił do Chicago, poleciał do Kanady, rezygnując z wylotu w charakterze członka Związku Międzygminnego Zakopane 2006 na igrzyska olimpijskie w Nagano. Zaproszenie do Kanady przyszło od prezesa Związku Podhalan Jana Stolarczyka wraz z biletem lotniczym.
- Po dwóch tygodniach konsul generalny w Toronto załatwił mi wizę amerykańską i jeszcze za nią zapłacił. Pojechałem samochodem do Chicago, gdzie, dzięki przyjaciołom ze Związku Podhalan, znalazłem pracę - opowiadał nam mistrz olimpijski z Sapporo.
- Nie chciał Pan wracać do Zakopanego? - zapytaliśmy.
- A po co? By żebrać po złotówce za przewiezienie kogoś busem? Zresztą, jak Pan wie, odebrano mi prawo jazdy, a tu sobie wyrobiłem i mogę jeździć do woli. W klubie Wisła też nie było dla mnie pracy, a zresztą nawet gdyby była, to nie miałbym z niej nawet na alimenty. Nie chciałem wracać, by stać przy budce z piwem pod Gubałówką. Tutaj mam firmę sprzątającą, w której zatrudniam sześć osób i obsługuję trzy sklepy. Staram się o zieloną kartę i jest mi dobrze. Chcę być wolnym człowiekiem.
- Z kim w Polsce utrzymuje Pan kontakty?
- Wystarczy mi, że kontaktuję się z moimi dziećmi. Co miesiąc wysyłam im paczki za 500 dolarów. Tomek kończy technikum budowlane, przysłał mi zdjęcia samochodu daewoo, jakim chciałby jeździć. No to wysłałem mu na stare złotówki 250 "baniek", niech go sobie kupi. Córka Beata kończy studia historii na WSP w Krakowie i też ma swoje potrzeby. Mnie tu wiele nie potrzeba, wynajmuję mieszkanie za 400 dolarów miesięcznie, w którym w zasadzie tylko śpię, i to w ciągu dnia, bo w nocy pracuję. Malując przez 7 miesięcy, zarobiłem 10 tysięcy dolarów. Busem w Zakopanem musiałbym na to jeździć 22 lata.
KRZYSZTOF KAWA
W 8-osobowej celi
Wojciech F. został osadzony w ośmioosobowej celi, w której aktualnie przebywa sześciu aresztantów. Zgodnie z obowiązującymi zasadami, wszyscy spełniają dwa podstawowe kryteria: w więzieniu są po raz pierwszy i żaden z nich nie popełnił przestępstwa cięższego kalibru.
- Wojciech F. przebywa w zakładzie do dyspozycji Sądu Rejonowego w Zakopanem, który zastosował wobec niego dwumiesięczny areszt tymczasowy - powiedział nam wczoraj mjr Zdzisław Śliwiński, zastępca dyrektora Zakładu Karnego w Nowym Sączu. - Jest traktowany tak samo jak każdy inny osadzony. Podlega tym samym rygorom, musi też stosować się do obowiązującego regulaminu. Dotąd nie zgłaszał żadnych uwag co do warunków pobytu w celi.
Mjr Śliwiński przewiduje, że Wojciech F. nie powinien mieć problemów ze społecznością więzienną. Wprawdzie autografów jeszcze nie rozdaje, ale z pewnością mistrzowska sława przyda mu splendoru wśród osadzonych.
- Skoki narciarskie są w więzieniu bardzo popularną dyscypliną sportu - dodaje Zdzisław Śliwiński. (SZEL)
Autor:
Źródło: Dziennik Polski
Dodano: 2003-12-11 00:00:00
Zobacz też najnowsze aktualności
lub