Kategoria: Media informują
Umrzeć w ZUS-ie
To być może przypadek, że 54-letni mężczyzna niedawno zmarł na zawał serca w gabinecie lekarza orzecznika w sądeckim oddziale ZUS. Ale w opinii pacjentów oraz lekarzy coraz częściej nazwa ZUS wywołuje u wielu osób aż tak wielki stres, iż już na widok pieczątki tej firmy na doręczanym liście doznają ataku serca, udaru mózgu lub popadają w poważny stres.
- Osobisty kontakt pacjenta z ZUS, a nawet korespondencję z tą instytucją wypadałoby umieścić w oficjalnym rejestrze jednostek chorobowych - mówi dyrektor sądeckiego pogotowia lek. med. Danuta Cabak-Fiut. - Ludzie panicznie przeżywają lęk przed możliwością utraty środków do życia. Zresztą dotyczy to także kontaktów z innymi instytucjami decydującymi o czyjejś pracy. Mnie zdarzyło się odwiedzać mężczyznę, który popadł w śmiertelny (niestety dosłownie) stres, gdy w czasie kolejnej wizyty w biurze pracy odpowiedź urzędniczki zrozumiał jako radę, by więcej tam nie przychodził, gdyż ze swoim wykształceniem i wiekiem szans na zatrudnienie nie ma.
Karetki pogotowia wzywane są do pacjentów z bardzo ostrymi zaburzeniami układu krążenia, dusznościami, zawałami serca i udarami mózgu występującymi, gdy tylko listonosz dostarcza im list z pieczątką ZUS. Kolejna fala ataków serca występuje w okresie oczekiwania na ostateczną decyzję orzecznika.
- Mam pacjentów, którzy proszą o leki na serce i o środki tonizujące stres, bo właśnie dostali wezwanie do ZUS - mówi lekarka ordynująca w jednej z przychodni rejonowych w Nowym Sączu. - Dawniej takie objawy obserwowałam w szpitalu, gdy po badaniach przekazywaliśmy komuś wiadomość o rozpoznaniu u niego choroby nowotworowej. Przygotowanie człowieka do takiej informacji trwało jednak dość długo, a gdy już to robiliśmy pod ręką mieliśmy całą aparaturę do ratowania życia. Przydawała się nie raz.
- Lęk, jaki wywołuje możliwość utraty renty, sprawia, że ludzie już chorzy mając wezwanie do ZUS robią wszystko, by udowodnić, że rzeczywiście są bardzo chorzy - mówi lekarz z jednej z podsądeckich miejscowości. - Kilka dni przed wyznaczonym terminem badań przerywają zażywanie leków, zwłaszcza tych najistotniejszych dla zdrowia. Najbardziej liczą, na raptowny skok ciśnienia. Ono się podnosi, a stres powoduje dodatkowy jego skok w górę. Bywa, że taki pacjent zamiast do ZUS jedzie do szpitala karetką reanimacyjną. Zdarza się, że nawet nie wzywa karetki w obawie, że podadzą zastrzyki, które sprawią, że później, przed komisją, wyniki badań będą prawidłowe.
Po ogłoszeniu programu oszczędnościowego przez rząd, który zakłada weryfikację rent, podobne zachowania notowane są jeszcze częściej.
- Ten mężczyzna, który nagle zasłabł i zmarł w gabinecie lekarza orzecznika mógł obawiać się co najwyżej zakazu wykonywania jakiejkolwiek pracy - wyjaśnia dyrektor sądeckiego ZUS, Janina Popiela. - Miał rentę, ale dorabiał sobie, zresztą w zgodzie z prawem. Wyniki najnowszych badań, wykonanych w szpitalu w Gorlicach, jeszcze przed przyjazdem pacjenta do ZUS, wskazywały pogorszenie stanu jego zdrowia. Kiedy zasłabł, lekarze będący w ZUS podjęli reanimację. Mamy na wyposażeniu niemal taki sam zestaw podstawowego sprzętu jak w karetkach pogotowia. My także zdajemy sobie sprawę z przeżywanego przez ludzi stresu.
Stanisław Śmierciak Autor:
Źródło: Gazeta Krakowska
Dodano: 2003-10-20 00:00:00
Zobacz też najnowsze aktualności
lub